Pomyślałem chwilę nad odpowiedzią. Nie mogłem nic wymyślić więc pokazałem jej moją historię. Szare betonowe ściany które były mi bliższe niż rodzice, głód, samotność, strach, milion łez w moich oczach... Gdy widziała te obrazy widziałem że była przygnębiona, a to dopiero początek... ucieczka z domu. Na zimnej płycie dworca po jałmużnę co dzień klękałem. Już nie pamiętałem co to znaczy być człowiekiem. Sypiałem razem ze szczurami naznaczony miejskim ściekiem. Potem mój ukochany kot, wojna...karabin...przyjaciele pośród partyzantów... Człowiek podający nam ukradzione wino zmieszane z krwią wampira... mój batalion który poszedł w ogień.... śmierć... obudzenie się w wagonie... picie krwi... tortury ... zostały ze mnie tylko skóra i kości, oczy przesiąknięte bólem... nie błagałem ich o laskę gdy tatuowali numer... wszędzie śmierć... jednym słowem holocaust ... wszędzie trupy niepochowane, zakatowane, zamordowane przez hitlerowców... gdy wojna się skończyła, zostałem uwolniony od kata, bata, niewolniczej pracy. Już nie mogłem patrzeć na ten świat tak jak przedtem. Zahartowany jak metal stałem się kamieniem. I już nic nigdy nie było normalne. Bo coś w mnie umarło i odeszło już na stałe. Postanowiłem szukać dalej szczęścia, Popędziłem ile sił do granicznego przejścia. Nie popatrzył za siebie, w duchu wyszeptałem: "Polsko, żegnaj". Potem tylko życie pracując, zarabiając i pijąc krew. Ale gdy zabijałem robiłem to jak najszybciej... bez cierpienia dla tej osoby.... Wizja się skończyła. Podniosłem wzrok na Belle
-To wszystko - Wyszeptałem
(Bella?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz