-Bo ja się boję szczeniaka. Po drugie, nie kuś - Spojrzałem na nią wygłodniałym wzrokiem - Uwierz mi, mogę szybko złamać tą zasadę
-Nie radzę
-Zobaczysz, że jakby ktoś cię zaatakował co tu jest możliwe, i będziesz mnie błagać o pomoc, nawet nie ruszę palcem - Zagroziłem podchodząc bliżej - A uwierz mi, Nowy Orlean to miasto opanowane przez wampiry, a turyści to tylko świeża krew
-Poradzę sobie
-Nie mów, że nie ostrzegałem. A teraz odszukajmy ten klan - Uśmiechnąłem się uwodzicielsko. Miałem nadzieje że mnie zwolni z tej durnej obietnicy. Jeśli nie to cóż. Jakoś dam radę. Szedłem przez las. Otoczyłem nas gęstą mgłą. Zrobiłem wszystko by ją trochę wystraszyć.
-Co do cholery? - Warknąłem. Bella się do mnie zbliżyła. W końcu stykaliśmy się ramionami - I teraz zrzucisz to na mnie że nie dotrzymałem obietnicy?
-Sorry - Odsunęła się - Co się dzieje?
-Widziałem to już kiedyś. Zaraz zaatakują nas wojownicze żółwie ninja - Zaśmiałem się
-Musisz sobie teraz robić żarty?
-Tak bo to ja wytwarzam tą mgłę - Nagle mgła znikła
-DUPEK! - Chciała mnie uderzyć w twarz ale złapałem ją za nadgarstek. Od razu puściłem - Złamałeś obietnice
-Bo chciałaś mnie uderzyć! - Obroniłem się
(Bella?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz