środa, 29 maja 2013

Od Katherine

Szłam lasem w stronę domu dla wampirów. Rzadko się tak daleko oddalam ale już nie mogłam tu wytrzymać. Myślałam o wszystkim i o niczym. O takich błahych sprawach jak to że las jest opustoszały ponieważ zwierzęta z reguły omijają wampiry szerokim łukiem. No cóż szpilki do lasu to nie za dobre rozwiązanie. Zdjełam je i dalej szłam trzymając buty w ręku. Nagle usłyszałam za mną hałas. Odwróciłam się wampirzym tempem ale od razu się uspokoiłam widząc że to tylko...
(Ktoś dokończy?)

Od Damona c.d Belli

Spojrzałem na wilczyce. Nie było mi jej ani trochę żal
-Dziękuje. Też nieźle, ale powinnaś potrenować. Gdy atakujesz wampira jako wilk nie celuj w ramiona, klatkę piersiową... zawsze w głowę lub szyję. Unieruchomisz go
-Czy... ty mi... dajesz rady....w sprawie... zabijania....wampirów? - Powiedziała z trudem. Wzruszyłem ramionami
-Może...  Masz farta - Spojrzałem na swoje ramie - Twoje kły nie przebiły skóry. Jednak gdyby to zrobiły ... zabiłbym cię
-Akurat - Podeszła kilka kroków do mnie i zmieniła się w człowieka - Nie zabiłbyś mnie. Znam cię lepiej niż myślisz
-Jesteś taka pewna? - Spytałem podchodząc do niej
-Zrobiłbyś to już dawno. Ale żyję
-Jeszcze - Poprawiłem ją. Była tak blisko, a mnie tak z pragnienia paliło w gardle... co prawda niedawno piłem lecz to tylko wzmogło moje pragnienie. Wlepiłem wzrok w jej szyję, widziałem każdą żyłkę, czułem już smak krwi. ''Opamiętaj się'' szepnęła mi podświadomość. Wiem jak się czuła. Jak mysz, która została zagoniona w kozi róg przez kota. Oddał bym wszystko by jeszcze raz napić się jej krwi
-Damon?...Pamiętasz że umiem czytać w myślach - Mruknęła zaniepokojona. Oderwałem się
-Przepraszam - Mruknąłem. Odkryłem powód mojego nadzwyczajnego pragnienia. Bella krwawiła - Krwawisz - Zacząłem szybciej oddychać. Dlaczego w ogóle napadło mnie aż takie pragnienie że zabiłem 10 osób. Moje kły się wydłużyły, oczy przekrwiły. Nie mogłem myśleć... ból w gardle zaćmił mój umysł

Bella?

Od Belli c.d Setera

Patrzyłam na niego nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Nigdy nawet nie wyobrażałem sobie ze można tyle przeżyć.
-Rety... Ja... Nie wiem co pow....-spuściłam głowę. Co ja miałam mu powiedzieć ? Westchnelam i znów usiadłam na ziemi. Chłopak usiadł koło mnie. Patrzyliśmy przed siebie w ciszy.


Seter ? Nie wiem co pisać

Od Belli c.d Damona

Pokazałam mu kły.
-Z chęcią cię zabije-warknęłam i skoczyłam na niego. Złapałam go za ramie i powaliłam na ziemię. Damon rzucił mną o drzewo. W chwili uderzenia usłyszałam trzask moich łamanych żeber. Spadłam na ziemię i ledwo utrzymywałam się na łapach.
-Brawo..-syknęłam.


Damon ?

wtorek, 28 maja 2013

Od Damona c.d Belli

Wstałem z uśmiechem. Miałem tylko troszeczkę połamany kręgosłup który szybko nastawiłem i zrósł się.
-S**a - Warknąłem - Skoro chcesz tak grać to przygotuj się na to że będę prawdziwym dupkiem
-Już nim jesteś
-Nie wiesz co to znaczy dupek. A teraz wybaczcie drogie panie, ale jestem naprawdę głodny - Uśmiechnąłem się złośliwie i... zniknąłem. Tak naprawdę odbiegłem wampirzym tempem ale z perspektywy ich byłem tylko smugą. Spotkałem jakiegoś wilkołaka który był sam. Około 25 letnia dziewczyna. Rzuciłem się na nią od tyłu i zabiłem wysysając całą krew. Grzbietem dłoni wytarłem krew z ust i nie sprzątając a wręcz przeciwnie wabiąc wilkołaki zapachem które wyczuwają tylko one i wampiry: zapachem śmierci. Zabiłem jeszcze z dziesięć wilkołaków (1/3 klanu) i usiadłem na gałęzi w lesie. Po jakiś 30 minutach na polane wbiegła Bella. Gdy zobaczyła dwa wilkołaki w postaci ludzkiej, pozbawione krwi, leżące bezwładnie na ziemi przykryła dłonią usta i zatrzymała się jak wryta. Cała polana przepełniona była odorem śmierci...
-Zabije tego gnoja, zabije!
-Masz okazję - Mruknąłem, nagle pojawiając się za nią. Odskoczyła jak oparzona. Przekręciłem lekko głowę na bok jak szczeniak który czegoś nie rozumie. Moje niebieskie oczy już nie były jak ocean... były jak lód, zimne i bezuczuciowe. Odkąd pamiętam takie były... martwy lód pod którym tętni życie...

Bella?

Od Setera c.d Belli

Pomyślałem chwilę nad odpowiedzią. Nie mogłem nic wymyślić więc pokazałem jej moją historię. Szare betonowe ściany które były mi bliższe niż rodzice, głód, samotność, strach, milion łez w moich oczach... Gdy widziała te obrazy widziałem że była przygnębiona, a to dopiero początek... ucieczka z domu. Na zimnej płycie dworca po jałmużnę co dzień klękałem. Już nie pamiętałem co to znaczy być człowiekiem. Sypiałem razem ze szczurami naznaczony miejskim ściekiem. Potem mój ukochany kot, wojna...karabin...przyjaciele pośród partyzantów... Człowiek podający nam ukradzione wino zmieszane z krwią wampira... mój batalion który poszedł w ogień.... śmierć... obudzenie się w wagonie... picie krwi... tortury ... zostały ze mnie tylko skóra i kości, oczy przesiąknięte bólem... nie błagałem ich o laskę gdy tatuowali numer... wszędzie śmierć... jednym słowem holocaust ... wszędzie trupy niepochowane, zakatowane, zamordowane przez hitlerowców... gdy wojna się skończyła, zostałem uwolniony od kata, bata, niewolniczej pracy. Już nie mogłem patrzeć na ten świat tak jak przedtem. Zahartowany jak metal stałem się kamieniem. I już nic nigdy nie było normalne. Bo coś w mnie umarło i odeszło już na stałe. Postanowiłem szukać dalej szczęścia, Popędziłem ile sił do granicznego przejścia. Nie popatrzył za siebie, w duchu wyszeptałem: "Polsko, żegnaj". Potem tylko życie pracując, zarabiając i pijąc krew. Ale gdy zabijałem robiłem to jak najszybciej... bez cierpienia dla tej osoby.... Wizja się skończyła. Podniosłem wzrok na Belle
-To wszystko - Wyszeptałem

(Bella?)

Od Belli c.d Damona

-Skończony debil..-warknęłam. Zostać tu nie mogę, a zejść.... Najwyżej się połamie. Wstałam i szybko zmieniłam się w wilka. Tylną łapą ześlizgnęła mi się z gałęzi. Zmrużyłam oczy i skoczyłam w dół. Odbiła się od Damona i wylądowała zgrabnie na trawie. Damon trzasnął i wywalił się na plecy.

Damon ?

Od Belli c,d Setera

Spuściłam wzrok, oparłam się o drzewo i osunęłam na ziemię.
-To faktycznie inaczej wygląda, ale... -zamilkłam. W głowie miałam jeden wielki metlik. Nagle zauważyłam coś na co wcześniej nie zwracałam uwagi.
-Seter.. Mówisz o tym jakbyś... Przeżył coś o wiele gorszego...-wstała i podeszła do niego-Mógłbyś.. Opowiedzieć coś o sobie ?

Seter ?

Od Damona c.d Belli

Nie pozwoliłem by mnie ugryzła i zmieniając się w kruka podleciałem na najbliższą gałąź. Zmieniłem się w człowieka i rozłożyłem na niej jak na kanapie. Wkurzona Bella zaczęła próbować wdrapać się na drzewo. Jeden mały problem... pierwsza gałąź była na wysokości siedmiu metrów.
-Poddać się? To nie w moim stylu - Zaśmiałem się. Bella zamieniła się w człowieka.
-Złaź!
-Może jednak ty wejdziesz do mnie? - Zapytałem. Warknęła. Zmieniłem się z powrotem w kruka i wampirzym tempem, zmieniając się na trochę ''wniosłem'' ją na drzewo. Oczywiście wbrew jej woli. Przestraszona wysokością przyległa do drzewa.
-Możesz mnie stąd zabrać?!
-Nie... albo wiesz? Nie wiem jak ty, ja stąd złażę - Uśmiechnąłem się złośliwie i zeskoczyłem z gałęzi. Gładko wylądowałem. No cóż, ma dwa wyjścia, pierwsze: zeskoczyć łamiąc sobie kości i najpewniej zgon na miejscu lub zostać tam

(Bella?)

Od Belli c.d Damona

-Mnie też tak potraktujesz ?-warknęłam, zmieniła się w wilka i skoczyła na niego. Dziewczyna stała z boku i się nam przyglądała.
-Dziś pełnia. Radzę ci się poddać wampirów, bo ona nie odpuści -mruknęła obojętnie dziewczyna .

Damon ?

Od Setera c.d Belli

Uśmiechnąłem się i wlepiłem wzrok w ziemię
-Radze ci nie rób tego. A co do Damona... nie przesadzaj. Aż taką wstrętną kreaturą bez uczuć nie jest. Gdybyś widziała go z takiej perspektywy jak ja, Caroline czy Stefan to byś zrozumiała.
-Bo ci uwierzę
-Wiedziałaś że lubi zbierać książki? Że jeździł konno? Że umie być miły? Nie widziałaś jak pocieszał Caroline gdy ją chłopak, niedawno rzucił. Nie wiesz też że zabił kobietę którą kochał ponieważ była wampirzycą i została ugryziona przez wilkołaka, a nie chciał żeby cierpiała? Oczywiście najpierw szukając lekarstwa? Nie wiesz też że uratował Caroline przed śmiercią wchodząc do podziemi gdzie szalał wilkołak,a była pełnia? Przepraszam że go bronie bo faktycznie jest wielkim dupkiem, ale wampiry takie z rególy są bo wycierpiały katusze.
-Mówisz to z własnego doświadczenia?
-Mniej więcej

(Bella?)

Od Damona c.d Belli

-Czy kogoś zabiłem? Nie - Odpowiedziałem
-To dlaczego było słychać wrzaski i wycie? - Mruknęła nadal dla mnie nieznajoma
-Powiedziałem że nikogo nie zabiłem a nie że nikomu nie połamałem kości, zrobiłem kilka ran..
-Damon! - Zdenerwowała się Bella
-No co? To oni zaczęli! - Obroniłem się

(Bella?)

Od Belli c.d Setera

Westchnęłam.
-Damon się stał. Ten dupek mówi ze mnie kocha, ale ja nie. Poza tym to niemożliwe żeby taka wstrętna kreatura jak on cokolwiek czuł !!- wrzasnęłam i kopnęłam w drzewo.
-Z chęcią bym się zastrzeliła -mruknęłam.

Seter ?

Od Belli c.d Damona

Poszłam za dziewczyna.
-Dlaczego nie wpuszczacie wampirów ?-spytałam.
-Jak pewnie wiesz wampiry i wilkołaki nie są w dobrych stosunkach..-po tych słowach usłyszeliśmy wycie i krzyki. Po chwili koło mnie stanął Damon.
-Ty chyba nie...?-reszta zdania utknęła mi w gardle.

Damon ?

niedziela, 26 maja 2013

Od Setera c.d Belli

-Na mnie możesz polegać - Uśmiechnąłem się - Powiedział wampir do wilkołaczycy - Zaśmiałem się
-Nie jesteś jak inne wampiry
-A jakie są inne wampiry?
-Egoistyczne, wredne, samolubne... - Wymieniała
-Zgodzę się z tym - Uśmiechnąłem się - Ale są wyjątki
-Na przykład ty?
-Możliwe. Co cię trapi?

(Bella?)

Od Arrow'a c.d Caroline

Zaczęliśmy się głośno śmiać. Objąłem Caroline z całych sił i zacząłem wchodzić z nią do wody.
-Puść mnie!- krzyczała jednocześnie się śmiejąc i wyrywając.
-Jak tego tak bardzo pragniesz...-zaśmiałem się i wypuściłem ją z objęć. Caroline zanurzyła się do ramion w wodzie.
-Arrow!- wykrzyczała moje imię. Wiedziałem, że żarty się skończyły. Podpłynęła do mnie i zacisnęła swoje dłonie na moich ramionach. Zaczęła dla zemsty mnie podtapiać.
Po tym krótkim incydencie, długo jeszcze pływaliśmy, ponieważ przyzwyczailiśmy się do niskiej temperatury wody. Po pewnym czasie znaleźliśmy się ponownie na brzegu.
-Musimy się zbierać- rzekłem do niej, zaczesując swoje mokre włosy do tyłu- za kilka godzin będzie wschód słońca.
-Chciałabym tu zostać i zobaczyć jak wschodzi...- patrzała na morskie fale, które obijały się o brzeg plaży.
Stanąłem za nią i objąłem ją.- Teraz musimy jechać... Ale pewnie nie jeden raz tu jeszcze przyjedziemy- szepnąłem jej do ucha, na co jej kąciki ust uniosły się w uśmiechu.
Chwilę później już oboje siedzieliśmy na motorze. Nie minęła chwila jak dojechaliśmy do domu dla wampirów. Właściwie to staliśmy jakieś piętnaście metrów do niego. Oboje zdjęliśmy kaski. Przyciągnąłem Caroline do siebie i bez słowa ją pocałowałem.
-Mam się o ciebie martwić, jak zaraz znikniesz wewnątrz domu?- spytałem odsuwając się z lekka od niej.- Ten cały Klaus mi się nie podoba...
-Nie ufasz mi?- spytała uśmiechając się.
-Oczywiście, że ci ufam, Aniele... ale to jemu nie wierzę.
Caroline uśmiechnęła się do mnie, po czym pocałowała.
-Dobranoc Aniele- po tych słowach, Caroline poszła do swojego domu. Założyłem kask i zapaliłem silnik dopiero w tedy, gdy zamknęła za sobą drzwi.
Zostawiając za sobą kłęby kurzu, pojechałem do domu ludzi i Łowców.

Od Caroline c,d Arrow'a

Przymknęłam oczy
-Naprawdę w to wierzysz? - Spytałam cicho
-Nie, nie wierzę. Jestem pewien - Szepnął i mnie pocałował. Zaczęłam się bawić ekspresem od szaty Arrow'a. Po chwili ją odpięłam i zdjęłam.Odsunęłam się i zdjęłam bluzkę. Znowu go pocałowałam i jednym płynnym ruchem odwróciłam na plecy siedząc na nim okrakiem.
-Nie dziś - Mruknął i tym razem to on mnie przewrócił na plecy. A przynajmniej tak by się stało gdyby nie to że... no cóż zsunęliśmy się z koca, a akurat był przypływ i dotknęłam plecami wody. Cicho krzyknęłam
-Co? - Spytał rozbawiony.
-Ta woda jest lodowata!!!
(Arrow?)

piątek, 24 maja 2013

Od Damona c.d Belli

Spojrzałem na dziewczynę i na Belle
-Mówiłem już! - Zirytowałem się
-Nie wierzę pijawką - Spojrzała na mnie - Szczególnie takim dupką
-Vaffanculo - Zabluźniłem. Pokazała mi środkowego palca
-Umiem mówić po włosku - Upomniała mnie. Uśmiechnąłem się do niej - Czego tu szukacie?
-Jej rodziny. Jest krewną Anny z tego klanu. No wiesz Anny z... 1853 może 54
-Chodź. Tu nie jest zbyt...bezpiecznie - Zaczęła prowadzić Belle
-A ja?!
-Krwiopijców nie wpuszczamy - Rzuciła mi triumfalne spojrzenie i poszły

(Bella? Co tam się działo?)

Od Belli c.d Damona

-Może jakbyś oberwał to nie byłbyś takim dupkiem !-warknęłam. Puścił moją rękę. Ruszyłam przed siebie. Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
-Damon puść mnie...-odwróciłam, żeby go walnąć, ale nie zobaczyłam jego tylko jakaś dziewczynę.
-Czego tu szukacie ?-spytała.

Damon ?

czwartek, 23 maja 2013

Od Arrow'a c.d Caroline


Kilka dni temu była jednym z wielu wampirów. Ot, zwykła wampirzyca. Jedna z wielu.
Dziś Ona. Jedyna. Wyjątkowa. Nie do podrobienia.

Nasze pocałunki stawały się coraz silniejsze. Chciałem by Caroline zawsze mnie kochała. Żeby to we mnie widziała wsparcie i oddanie. Czym jest miłość? Tego nie wie nikt. Za to ja wiem, że jest to uczucie, które niszczy wszelkie przeszkody.
-Prędzej czy później staniesz się człowiekiem, Aniele... Nie wiem jeszcze jak, ale wiem, że tak się stanie...- szepnąłem je do ucha.

<Caroline?>

Od Caroline c.d Arrow'a

Odwzajemniłam pocałunek. Kocham go i tylko to się liczy, i co z tego że ja jestem martwa a on żywy? Ręce zarzuciłam mu na kark. Po chwili odsunęłam się patrząc mu w oczy
-Jestem wampirzycą która zakochała się w Łowcy. Z wzajemnością - Uśmiechnęłam się - Wow, moje życie jest porąbane
-A moje nie? - Zapytał. Pocałowałam go, zamykając oczy.

(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Caroline


Czule objąłem Caroline. Wpatrywaliśmy się w gwiazdy i pogrążyliśmy się w wir naszych myśli.
-Myślisz, że jest szansa bym została człowiekiem?- spytała przerywając ciszę.
-Jasne, że tak- uśmiechnąłem się.- Wszystko zależy od tego, jak bardzo tego pragniesz.
Pocałowała mnie.- Chcę tego bardziej niż ci się wydaje- odparła.
-Pamiętaj... Dla mnie czy jesteś wampirem czy człowiekiem nie ma znaczenia.
-Przy tobie czuję się tak jakbym żyła- szepnęła cicho, na co ja się uśmiechnąłem.
-Kocham cię Aniele- pocałowałem ją.
"Ponoć są granice, których łamać się nie powinno. Mi się zdaje, że przekroczyłem wszystkie"- pomyślałem.


<Caroline?>

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam niedowierzająco na koc, pochodnie i plaże...
-Może troszeczkę, jednak przesadziłeś - Zaśmiałam się i usiadłam. Zrobił to samo - Ale to jest cudowne! A ta przesada jest słodka! - Uśmiechnęłam się szeroko. Oglądałam gwiazdy - Zostaniemy tu na noc?...Może inaczej to ujmę, ja zostaje!
-Przecież kiedyś wzejdzie słońce - Mruknął. Położyłam się na plecach i zaczęłam oglądać gwiazdy
-Miałam kiedyś podobną randkę. Ale nie było plaży i pochodni. I oczywiście Harley'a
-Czyli ktoś mnie wyprzedził z motywem spadających gwiazd?
-Mniej więcej... Ale teraz jest świetnie - Zaczęłam myśleć o tym jak to jest być człowiekiem - Spadająca gwiazda! Pomyśl życzenie!
-Powiedziała to, w noc spadających gwiazd - Zaśmiał się. Pomyślałam życzenie - Jakie jest twoje marzenie?
-Być znów człowiekiem - Mruknęłam
-Dlaczego? Jesteś szybsza, silniejsza, masz wyostrzone zmysły... - Próbował się wysilić by mnie jakoś podnieść na duchu
-Chciałabym umrzeć sposobem który sobie sama wybiorę, lub mnie dopadnie jak choroba a nie kołek w serce. Chciałabym pochodzić w słońcu bez pierścienia, wreszcie mieć ponad 17 lat czyli wiek w którym zostałam przemieniona, chciałabym się zestarzeć u boku kochającego mnie mężczyzny - Wtuliłam się w jego bok - Z moich marzeń byłbyś to ty! Chciałabym mieć dzieci... Po prostu chciałabym żyć


(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Caroline


Puściłem ją, a ona od razu odwróciła się w moją stronę.
-Sądzę, że umiesz się bronić lepiej niż jakikolwiek na świecie Łowca- obdarzyłem ją czułym uśmiechem. Spojrzałem na zegar który wisiał na ścianie.- Za dwie i półgodziny zachód słońca- stwierdziłem.
-Tak...I co?- spytała Caroline.
-Mogę mieć do ciebie małą prośbę?
-Zależy jaką- odparła.
-Zaraz jak zajdzie słońce, wyjdź na dwór i czekaj na mnie pod frontowymi drzwiami, dobrze?
-Co ty kombinujesz?- zmarszczyła brwi i z lekka przekrzywiła głowę.
-Może to nie będzie w naszym stylu, ale nie chcę byś coś przegapiła, zgoda?
-Mam się bać?
-To już zależy od ciebie, Aniele- pocałowałem ją i wyszedłem z domu. Biegiem udałem się w kierunku miasta.

~Dwie i pół godziny później~

-Nie spóźniłeś się- rzekła do mnie Caroline, gdy do niej podchodziłem.
-Gotowa?- kącik mojej wargi lekko się uniósł.
-Naprawdę zaczynam się bać- pokręciła głową.
-No chodź- pociągnąłem ją za sobą.
Szliśmy przez las. W pewnym momencie minęliśmy dość sporych rozmiarów drzewo i oczom Caroline ukazał się czarny Harley.
-Nie wierzę...- odparła zaskoczona podchodząc do maszyny.- Kiedy go kupiłeś?
-Jakieś półtorej godziny temu- uśmiechnąłem się.- Mam coś jeszcze, ale musimy pojechać w pewne miejsce- zamyśliłem się na ułamek sekundy.- Ano tak... Zapomniałbym- zza drzewa wyjąłem dwa czarne kaski.
-Chyba sobie żartujesz- zaśmiała się.- Jestem wampirem nic mi nie będzie- stwierdziła siadając na motorze.
-Co z tego- wzruszyłem ramionami. Wyjąłem z kieszeni bandamkę i zawiązałem ją na oczach Caroline.
-Nie możemy się obejść bez tego?- spytała, gdy ja skończyłem wiązać.
-Nie- odparłem krótko. Po czym założyłem nam kaski.
Usiadłem z przodu, a Caroline objęła mnie w pasie. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, a silnik głośno zaryczał.
-Trzymaj się- powiedziałem do niej, przekrzykując warkot silnika.
Ruszyłem przed siebie, wymijając drzewa. Po chwili wjechałem na mało ruchliwą szosę.

~Dwadzieścia minut później~

Zatrzymałem motocykl i zgasiłem silnik. Zdjąłem nasze kaski.
-Mogę wiedzieć gdzie jesteśmy?- spytała niecierpliwie Caroline.
-Spokojnie... Za chwilę się dowiesz- uśmiechnąłem się, lecz Caroline nie mogła tego dostrzec, gdyż miała na oczach zawiązaną opaskę.
Zacząłem prowadzić Caroline w wyznaczone miejsce, lecz szło nam to dość wolno, więc wziąłem ją na ręce.
-Wariat!- wykrzyknęła ze śmiechem.- Zaraz, zaraz.... Czuję morką wodę... I słyszę fale...- uśmiechnęła się.- Arrow...
-Ty i te twoje wyostrzone zmysły... Po prostu nie dajesz chłopakowi szansy- zaśmiałem się. -Jesteśmy na miejscu- powiedziałem po chwili.
Caroline zsunęła opaskę, a jej oczom ukazała się plaża. Niebo było ciemno granatowe, usłane milionami gwiazd.
-Bardzo nie chciałem byś przegapiła noc spadający gwiazd... Tak wiem, wiem, to nie w twoim stylu, właściwie w moim też nie... Ale przyznaj, że jest fajnie- uśmiechnąłem się.
Staliśmy na kocu, a w każdym rogu stała paląca się pochodnia.
-Przesadziłem Aniele?


<Caroline?>

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam na niego.
-Nie...Albo Damonowi, on głównie sprząta... Nie, przecież on jest w Nowym Orleanie. Powiemy Stefanowi, Jeremy'emu i Elenie. Możemy już iść? Nie piłam wystarczająco długo, bym zaraz się na ciebie rzuciła - Jęknęłam i wyszliśmy stamtąd
-Dlaczego wampiry wariują w obecności krwi?
-To tak jak... byś był na pustyni lub bezludnej wyspie o czym chyba coś wiesz, byś nic nie jadł od tygodnia, i by ci ktoś pod nosem wymachiwał przepysznym hamburgerem.
-Tak na wszystkich krew?
-Tylko na ludzką. Zwierzęca tylko gdy wampir serio jest super głodny, lub wysuszony, a krew Łowcy w ogóle nie ma wpływu. Ma słaby zapach i jest taki trochę...ostry, wampirza z kolei jest dobra jak ludzka bo ma ją w sobie, lecz jej zapach nie jest nawet trochę podobny.
-A wilkołaków?
-Skrzyżowanie ludzkiej i zwierzęcej.
-Skąd tyle wiesz? No wiem że jesteś wampirem, ale skąd tak świetnie umiesz opisać te zapachy?
-Ludzką pije, tylko że z woreczków. Ale znam jej zapach. Kiedyś Stefan uczył mnie polować na zwierzęta lecz nie jestem w tym dobra. Wampirzą to chyba jasne że znam. Krew Łowcy z zapach znam ponieważ Jeremy został postrzelony i miałam zaszczyt go ratować, poza tym ty krwawiłeś w mojej obecności. Mój były był wilkołakiem więc jej zapach też znam. Przy okazji byłam też przy niezłej bitwie pomiędzy obozem wilkołaków i Stefana oraz Damona. Masz jeszcze jakieś pytania? O no właśnie, mam propozycję
-Słucham?
-Ja cię podłucze zabijania wampirów, a ty mnie z samoobrony. Powiedzmy że mam dość być księżniczką w niebezpieczeństwie oczekującą księcia na białym rumaku.
-Jasne, ale nie potrzebuję poduczania
-Jesteś pewien? - Spytałam
-Tak - Odpowiedział. Podcięłam mu nogi. Runął na ziemię. Wyjęłam nóż za pasa i przyłożyłam mu do gardła
-Widzisz? Już nie żyjesz... - Nie dokończyłam, bo wygiął delikatnie moją rękę, odwrócił mnie i przyłożył mi nóż do gardła
-Raczej, ty już nie żyjesz - Wymruczał mi do ucha.
-Nie celuj w głowę ani w gardło. W głowę, tylko rozzłościsz wampira, a bez tętnicy wampir da radę przeżyć  Zawsze celuj w serce - Uśmiechnęłam się

(Arrow?)

Od Damona c.d Belli

-Bo ja się boję szczeniaka. Po drugie, nie kuś - Spojrzałem na nią wygłodniałym wzrokiem - Uwierz mi, mogę szybko złamać tą zasadę
-Nie radzę
-Zobaczysz, że jakby ktoś cię zaatakował co tu jest możliwe, i będziesz mnie błagać o pomoc, nawet nie ruszę palcem - Zagroziłem podchodząc bliżej - A uwierz mi, Nowy Orlean to miasto opanowane przez wampiry, a turyści to tylko świeża krew
-Poradzę sobie
-Nie mów, że nie ostrzegałem. A teraz odszukajmy ten klan - Uśmiechnąłem się uwodzicielsko. Miałem nadzieje że mnie zwolni z tej durnej obietnicy. Jeśli nie to cóż. Jakoś dam radę. Szedłem przez las. Otoczyłem nas gęstą mgłą. Zrobiłem wszystko by ją trochę wystraszyć.
-Co do cholery? - Warknąłem. Bella się do mnie zbliżyła. W końcu stykaliśmy się ramionami - I teraz zrzucisz to na mnie że nie dotrzymałem obietnicy?
-Sorry - Odsunęła się - Co się dzieje?
-Widziałem to już kiedyś. Zaraz zaatakują nas wojownicze żółwie ninja - Zaśmiałem się
-Musisz sobie teraz robić żarty?
-Tak bo to ja wytwarzam tą mgłę - Nagle mgła znikła
-DUPEK! - Chciała mnie uderzyć w twarz ale złapałem ją za nadgarstek. Od razu puściłem - Złamałeś obietnice
-Bo chciałaś mnie uderzyć! - Obroniłem się

(Bella?)

Od Belli c.d Damona


Spojrzałam na niego.
-Jesteś pewien ?-spytałam. Kiwnął twierdząco głową.
-No dobra. A ją głupia chciałam cię przelecieć. A teraz mój rozkaz. Nie wolno ci mnie dotykać. Złamiesz  zginiesz. Więc nie radzę- mruknęłam i mrugnęłam uwodzicielsko.

Damon ?

Od Damona c.d Belli

Spojrzałem na nią
-A ja chciałam?... - Próbowałem nakłonić ją do dokończenia zdania
-Nie ważne
-Mam pewien pomysł. Ty mi powiesz prawdę a ja zrobię jedną rzecz o którą mnie poprosisz

(Bella?)

Od Belli c.d Damona


Szłam za nim w milczeniu.
-Czekaj.. Skoro wampiry... Aha.-odpowiedziałam sama sobie. Nie miałam ochoty by rozmawiać z Damonem. Zresztą nawet nie chciałam tu być.
-Twoja prapraprababcia była strasznie do ciebie podobna-przerwał ciszę. Przed oczyma miałam Damona i tamtą kobietę.
-A ją dalej nie mogę uwierzyć ze ty i ona...-zatrzęsłam się-Ohyda ! A ja chciałam...-ugryzłam się w język zdając sobie sprawę ze powiedziałam za dużo.


Damon ?

środa, 22 maja 2013

Od Damona c.d Belli

-Czyli idziesz?
-Tak - Odpowiedziała. Uśmiechnąłem się.

*W drodze*
Jechaliśmy moim Lamborghini.
-Chyba jedziesz ciut za szybko!
-Wiem co robię. To autko jest dla mnie stworzone.
-Chyba zaraz się rozbijemy a ja w przeciwieństwie do ciebie tego bym nie przeżyła
-Mam refleks wampira. Przy nim nie możliwy jest wypadek - Spojrzałem na nią. Kierowałem jedną ręką
-Zabijesz nas
-Oj, daj spokój - Uśmiechnąłem się. Zobaczyliśmy kontury miasta - To miasto nigdy nie śpi - Po chwili byliśmy na miejscu. Zabrałem ją do klubu.
-Nie mieliśmy łazić po klubach!
-Hej, stary - Przywitałem dobrze znanego mi wampira
-Kogo moje oczy widzą! To Damon Salvatore! Gdzie się podziewałeś?
-No wiesz odwiedzałem przyjaciół
-Nie masz takowych, Damonie. Może przedstawisz mi swoją przyjaciółkę?
-Bello, to jest Marcus. Marcus to Bella. A teraz do rzeczy. Pamiętasz Annę?
-Porywcza, egoistyczna szatynka? Nie, nie pamiętam
-Wiesz gdzie jest dokładnie jej klan?
-W lesie, pamiętasz tę przepaść z której skakaliśmy? Mniej więcej tam
-Musimy już iść - Pożegnałem się z Marcusem. Odeszliśmy.

*Nad przepaścią*
-Muszę na chwilę iść - Mruknąłem. Znikłem w lesie na jakąś godzinę. Gdy wracałem usłyszałem Belle
-Nie rób ze mnie sobie żartów i wyłaź! - Warknęła  Z wampirzą prędkością popchnąłem ją do przepaści (była dosyć niska a na dole płynęła rzeka). Wylądowała w wodzie
-DAMON! - Wrzasnęła. Zeszedłem do niej. Ona była cała mokra a ja tylko od pasa w dół.
-Słucham kotku?
-Po pierwsze nie mów do mnie kotku. Po drugie zabije cię za to!
-Czekam!
-Znalazłeś coś?
-Chodź - Wampirzym tempem wziąłem ją na ręce i skoczyłem w górę. Po chwili byliśmy już na górze.
-Puść mnie!
-Dobrze - Puściłem ją. Spadła na ziemię - Możemy już iść? - Spytałem i ruszyłem do lasu. Podbiegła do mnie
-Dupek
-Kiedyś już to słyszałem - Uśmiechnąłem się.
(Bella?)

Od Belli c.d Damona


Patrzylam na niego jak głupia.
-Ale i tak mnie nie uwiedziesz..-warknełam.

Damon serio nie wiem co pisać xc

Od Damona c.d Belli

Spojrzałem na nią
-Nie chcesz spotkać swoich krewnych?
-Kłamiesz. Oni nie istnieją
-Udowodnić ci? Wejdź w mój umysł - Pomyślałem o Annie. Przed oczami przeleciało mi jedno wspomnienie.
*WSPOMNIENIE*
Siedziałem w domu z Anną. Piłem Whisky.
-Twoja rodzina nie będzie wściekła że zadajesz się z wampirem
-Będzie. Ale ja mam ich gdzieś - Uśmiechnęła się. Była bardzo podobna do Belli. Na chwilę odwróciła się. Było widać znamię. Wampirzym tempem podbiegłem do niej. Byłem z tyłu. Pocałowałem ją w szyje
-Dziś pełnia. Za jakąś godzinę zamienię się w bestie i rozszarpię cie na szczepy - Zaśmiała się
-Mam to gdzieś.

*TERAŹNIEJSZOŚĆ*
Otworzyłem oczy
-I co? Ja kłamię? Anna musi być twoją prababcią. Jesteś strasznie podobna do niej
-Czyli ty...
-Nie! - Uciąłem zdenerwowany - Wampiry nie mogą się rozmnażać ale kochają próbować
-Uch... - Odetchnęła z ulgą.
-To jak?

(Bella?)

Od Belli c.d Damona


-Słucham ?! Nie... Nie wierze ci... Zostaw mnie... Proszę
Damon ? Sorki ale nie wiem co kombinujesz

Od Damona c.d Belli

Zatrzymałem Belle. Wściekła zmieniła się w człowieka.
-Co?! - Hukła
-Ale jestem głupi
-Wiem. Nie powinieneś tak oszukiw...
-Nie o to mi chodzi! - Uciąłem jej. Po chwili byłem za nią. Było widać jej kawałek pleców. Na łopatce miała dziwnie znajome znamię - Klan wilkołaków...
-O czym ty mówisz?
-Gdy byłem w Nowym Orleanie w lesie dosyć daleko od miasta był Klan wilkołaków. Wszyscy byli ze sobą spokrewnieni i mieli takie samo znamię na łopatce
-Nie okłamuj mnie w sprawie rodziny - Warknęła
-Rodzina jest ważna. Jakżebym śmiał cię tak okłamać
-Skąd wiesz tak dużo o tym klanie?
-Znałem pewną wilkołaczyce stamtąd. Jeśli chcesz pomogę ci ich znaleźć... Pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Zrobimy to po mojemu

(Bella?)

Od Belli c.d Setera


Wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem jak chcesz. Ja chce żebyś został. To ze jestem smutna wcale nie oznacza ze chce być sama. Wręcz przeciwnie. Właśnie teraz chce być z kimś kto mnie wysłucha i zrozumie. Wiem głupie, ale taka jest prawda.


Seter ? Nie wiem co pisać.

Od Damona

Umieranie jest gorsze niż myślałem. Udałem przed Stefanem że umarłem, a potem zwiałem. Podjąłem wysiłek by znaleźć tego wilka. Jeden problem - byłem strasznie słaby. Postanowiłem znaleźć pewnego wilkołaka o imieniu Roy Sware. Szybko go znalazłem w klubie. Jak doszedłem że to ktoś z jego watahy? Miał znak (nawet przez futro było go widać) który jest obowiązkowy w jego watasze. Siedział przy barze. Po kilku minutach sprzeczki był przy ścianie z lotkami. Jak nie chciał odpowiedzieć rzucałem jedną z nich.
-Gdzie jest twoja rodzina? - Spytałem. Nie odpowiadał więc rzuciłem. Szybko się wygadał. Zabiłem go. Wziąłem samochód i pojechałem w wskazane miejsce. Był to ładny domek. Zapukałem. Otworzyła ładna młoda dziewczyna
-Witam, mogę zadzwonić? Samochód mi nawalił - Wskazałem w miejsce samochodu. 
-Oczywiście! Wejdź - Zaprosiła mnie. Szybko ją zabiłem. 
-Kto to, Sarah? - Do przedpokoju weszła jej matka. Wampirzym tempem przytrzasnąłem ją do ściany
-Gdzie jest wataha twojego męża? - Zauroczyłem ją
-Trzy kilometry stąd w stronę lasu - Powiedziała grzecznie. Zabiłem ją, wypijając całą krew. Otarłem usta brzegiem dłoni i wyszedłem z domu. Podążyłem w stronę watahy. Zastałem małą wioskę. Napadł mnie wielki głód i halucynacje. Zabiłem wszystkich, wypijając krew. 

*Po powrocie*
Zobaczyłem Belle w lesie. Podszedłem ją od tyłu. 
-Cześć - Mruknąłem. Przestraszona odskoczyła
-Damon! Przecież ty nie żyjesz!!!
-Z technicznego punktu widzenia to już od 160 lat
-Ale..ale przecież nie masz prawa już żyć! Zostałeś ugryziony - Powiedziała nadal wstrząśnięta. Odchyliła mi koszulkę do miejsca gdzie byłem ugryziony. Ani śladu. Patrzyłem w niebo - Jak..jak to możliwe? Przedzież Stefan mówił że umarłeś!
-Ale żyję. Zdobyłem krew tamtego wilkołaka - Spojrzałem na nią - Szczerze? Myślałem że już cię nigdy nie zobaczę. Cieszę się że jednak tak.
-Damon...
-Chciałem zobaczyć twoją reakcje. Byłaś szczęśliwa że żyje. Nie możesz powiedzieć że nic do mnie nie czujesz. Że jestem ci całkowicie obojętny

(Bella?)

wtorek, 21 maja 2013

Od Arrow'a c.d Caroline


Caroline wybiegła zza zakrętu. Jej wzrok od razu skupił się na mnie.
Arrow, co się stało?!- wykrzyczała podbiegając do mnie.
Wskazałem na ciało młodej dziewczyny leżące przede mną.
-Byłem w lesie i spotkałem pewnego wampira- zacząłem.- Nie należał do naszego Domu- zamyśliłem się na chwilę.- Miał twój pierścień. Mówił, że jeżeli chcę go dla ciebie odzyskać muszę go zdobyć. Musiał nas śledzić, bo wiedział, że ja i ty mamy ze sobą bliższe relacje. Biegłem za nim, aż do katakumb. Chyba zależało mu na tym abym zobaczył te wszystkie ciała...- nie pozwoliła mi skończyć.
-Zaraz, zaraz jak to ciała?!- zdziwiła się.
-Tam jest ich więcej- wskazałem drogę, która prowadziła w głąb korytarza- z piętnaście, może nawet dwadzieścia ofiar.
-On jest psychopatą...- widać było, że jest mocno wkurzona.
-Mnie to mówisz? Udało mi się go złapać, lecz szybko mi się wyrwał, gdyż miał przy sobie finkę, którą zahaczył o moje ramię. Rana jest bardzo płytka i za chwilę się zagoi.
-Zastanawia mnie jedno- rzekła Caroline.- Na co jednemu wampirowi, aż tak wielki posiłek z ludzkiej krwi. Spokojnie wystarczy mu jedna ofiara na cały tydzień. Tyloma litrami krwi wykarmił by całą armię. To nie ma sensu...
-Może nie jest sam. Ale po za nim nie spotkałem nikogo.
Zaczęliśmy się zastanawiać.
-Wiesz co?- odezwała się Caroline.- Chodźmy stąd... Przebywanie w miejscu gdzie czuć krew nie pozwala mi się zbytnio skupić.
-Jasne- odparłem.- Myślisz, że powinniśmy o tym komuś powiedzieć?- spytałem.

<Caroline?>

Od Setera c.d Belli

Uśmiechnąłem się do dziewczyny. Ruszyliśmy ścieżką
-Niech zgadnę, jesteś wampirem? - Zagadała
-Od 94 lat. Wilkołaczyca?
-Yyy... jak się domyśliłeś?
-Tylko wilkołak powiedział by to z takim spokojem. Poza tym widziałem jak się przemieniasz - Popatrzyłem na nią - Jesteś smutna?
-Skąd wiesz?
-Znam się na ludziach. Może chcesz żebym poszedł?

Bella? Sorry, brak weny :/

Od Belli c.d Damona


Westchnęłam.
-Ja nigdy cię nie pokocham. Nie mogłabym...-zmieniłam się w wilka i wybiegłam do lasu. Dopiero gdy znalazłam się w dużej odległości od domu zwolniłam  Zmieniłam postać i usiadłam pod drzewem. Musiałam pozbierać myśli. Usłyszałam szelest. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Spojrzała przed siebie i podskoczyłam. Przede mną stał jakiś chłopak.
-Cześć-powiedział.
-Yyyyy... Cześć ?-odparłam i wstałam powoli.
-Jestem Seter, a ty ?
-Bella. Co tu robisz ?
-Spaceruje. A ty z domu atramentowej nocy ?
-Taaaaa..... Ty tez-raczej stwierdziłam niż spytałam.
-Hmmm.... Przejdziemy się ?- spytał. Uśmiechnęłam się blado.
-Jasne.

Seter ? Dokończysz ?

poniedziałek, 20 maja 2013

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam się na niego krzywo. Poczuł mój wzrok więc się zatrzymał i odwrócił
-Co się stało?
-Tak trochę nie mogę wychodzić na słońce - Pokazałam dłonie. Po chwili uśmiechnął się przepraszającą
-Przepraszam Aniele, zapomniałem
-Aniołek w mroku. Fajny materiał na film, nie sądzisz? - Zaśmiałam się - Ja czekam w domu. Najwyżej zadzwonię - Weszłam do budynku.

*Godzinę później*
Leżałam na łóżku Eleny rozmawiając z nią. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałam
-Halo? - Spytał głos w słuchawce
-Arrow?
-Caroline?... przyjdź szybko... Naprawdę szybko...
-Ale słońce..
-Przez piwnicę... jest przejście do katakumb.... Narysowałem strzałki... w miejscach gdzie masz... skręcić...przyjdź szybko!
-Ale co się stało?...Halo? Halo?! - Odpowiedziała mi głucha cisza. Podążyłam wskazówkami Arrow'a. Poczułam ludzką krew i nutkę krwi Łowcy. Pobiegłam w tamtą stronę. Zobaczyłam...

(Arrow?)

Nowy Wampir - Seter!



Imię i Nazwisko- Seter (Prawdziwego imienia i nazwiska nie poda)
Wiek- 18 lat/ 94 lata
Płeć- Mężczyzna
Charakter- Seter jest twardy jak kamień. Cichy i tajemniczy. Wierny jak pies i jest gotów walczyć za przyjaciół. Jest racze typem samotnika. Nieraz lubi poflirtować z dziewczynami ale głównie trzyma się z boku. Dosyć wredny i strasznie uparty. Nienawidzi sprzeciwu i wymaga szacunku. Bezwzględny i bezduszny ale nieraz kochany i łaskawy. Ma wytatuowany (w historii jest napisane dlaczego) numer 666. Na ciele ma pełno blizn po torturach.
Hobby- Lubi czytać książki, słuchać muzykę, chodzić bez celu po lesie.
Motto-
Dodatkowe moce- Umie spojrzeć w kogoś przyszłość i pokazać swoją, czyta w myślach.
Dieta- Ludzka
Rodzina- Nie żyje
Dziewczyna- Nie ma. Która by go zechciała?
Żona- Nie ma
Dzieci- Nie
Historia- Urodził się w Polsce w roku 1921.  Dorastał jak zwykły chłopak chociaż w domu nie miał lekko. Nie przelewał się dobrobyt, a butelka za butelką. Z kluczem na szyi małolat śmigał po mleko. Gdybał czy wrócą rodzice, przecież nie mają do czego.Zwinięty jak embrion, głodny czekał w pustym domu. Chciał to powiedzieć komuś, ale zwierzał się ścianom z betonu. Nie ma kto mu pomóc, ciągle pytał czemu on. Prosił Boga jeśli tam jest, by dał mu zwykły dom. Nagle są, po trzech dniach klucze w zamku. Zrywa się jak pies witając pana o poranku. W progu dłoń na karku, ojciec nie wita go czule. Matka ledwo idąc nie dostrzega go w ogóle. Pomyśl co on czuje ten mały, szczupły chłopak. Nie smak czekolady, milion łez w jego oczach. Brak miłości, brak szczęścia, brak sensu. Dla niego zaszło słońce, świat zatrzymał się w miejscu. Mijają dni, ciągle zatopiony w mroku. Jak statek na dnie zapominany rok po roku. Noce i dnie ciągle sam ciągle z boku. Nawet jego cień nie dotrzymywał mu kroku.Czekał na cud chodź umarła w nim nadzieja. Czuł jedynie głód, on zamieszkał w jego trzewiach. Nie ma piękna, brud we wszystkich jego odcieniach. Czuł jedynie chłód, miał wrażenie że skamieniał..Znieczulony, opuszczony, zapomniany. Jak artefakt gdzieś głęboko zakopany. To prawda, to fakt "Jestem sam, gorzej być nie może" - Powiedział do siebie w norze gdy zapragnął zmiany. Ostatkiem sił zdobył się na ten czyn. Niech się rozpłynie przeszłość jak z papierosa dym. Idź, nie wspominaj ze światem się pojednaj. Zamknął za sobą drzwi, na kartce napisał "Mamo, tato, żegnaj". Gdy uwolnił się od piekła, braku domowego ciepła. Na zimnej płycie dworca po jałmużnę co dzień klękał. Już nie pamiętał co to znaczy być człowiekiem. Sypiał razem ze szczurami naznaczony miejskim ściekiem. Z deszczu pod rynnę, ciągle ciułał się bez celu. Ludzi wokół jak on wielu, "Szczęście, gdzie Cię szukać przyjacielu?". Mawiał do kota bez oka, z kulawą łapą. Ogrzewali się nawzajem czekając w mrozie na lato. Gdy nadeszło Gestapo, na budynki spadły bomby. Zamienił dziurawe palto na dwie kukurydzy kolby. Poczuł, że koniec to już tylko kwestia dni. Gdy płonęło miasto ludzie z krzykiem umierali w nim. Złapał za karabin, pogrzebał głęboko strach. Zapłonęła w nim nadzieja, pogrzebie ją tylko piach. Ku wolności lecą serie, niechaj mu sprzyja Bóg
To Seter, waleczne serce - Niechaj przepadnie wróg! Armia Krajowa to upragniona rodzina. Ta której nigdy nie miał, pośród partyzantów przyjaźń, Chodź wielu z nich padało jak kamień na szańcu, Odnalazł sens istnienia, dzielił go z życiem powstańców. Pewnego razu gdy batalion poszedł w ogień. Przed wojną pewien człowiek napoił ich napojem - wampirzą krwią. On walczył aż do końca choć kula zraniła nogę. Na jego oczach konała jego rodzina. Ich imiona na pomnikach, naród ich nie zapomina. Obudził się w pociągu, upchani po brzeg jak bydło. Jako wampir. Wagon towarowy, ludzie głodni każdy szlocha cicho. Już wiedział co go czeka, nadzieja jak róża zwiędła To podróż w jedną stronę, w duchu wyszeptał do wolności "Żegnaj". Uwięziony przez istoty opętane przez szatana. Znosił każdą torturę, cierpienia potworna skala. Skóra i kości, oczy przesiąknięte bólem. Nie błagał ich o łaskę gdy tatuowali numer. Śmierć zbierała chórem, ludobójstwa plony. Synowie, ojcowie, córki, matki, żony. Kiedyś zapytał jej kiedy po niego przyjdzie. Ona odpowiedziała gdy czas na ciebie nadejdzie. Przez to słyszał chóry, śpiew, demonów armia. Kościotrupa postury leżał we własnych fekaliach. Nie on jedyny upodlony w roli chwastu. Nie on jedyny był ofiarą holokaustu. Nie kilkunastu, nie kilkudziesięciu. Nie kilkuset, lecz całe miliony. Niepochowanych, zakatowanych. Zamordowanych przez hitlerowców szpony. Gdy skończyła się wojna i oswobodzono Auschwitz. Uwolnił się od kata, bata, niewolniczej pracy. Miał szczęście był mocniejszy niż sądził. Lecz pobratymców los, ich uwolnił przez komin. Już nie mógł patrzeć na ten świat tak jak przedtem. Zahartowany jak metal stał się kamieniem. I już nic nigdy nie było normalne. Bo coś w nim umarło i odeszło już na stałe. Postanowił szukać dalej, szukać dalej szczęścia, Popędził ile sił do granicznego przejścia. Gdy stał po tamtej stronie za rogatką kolebka. Nie popatrzył za siebie, w duchu wyszeptał: "Polsko, żegnaj"...
Właściciel- Redum666

Od Damona c.d Belli

Zmarszczyłem brwi. Przez chwilę myślałem nad odpowiedzią
-Jak daleko się posunę? Zależy czy w dobrym sensie czy złym - Uśmiechnąłem się
-Wiesz o co mi chodzi!
-Chcesz wiedzieć? Zależy od twojej ''decyzji''. Jeśli coś do mnie czujesz będę walczył. Będę gotowy oddać ci wszystko. Choć nie wykluczone że nie raz zachowam się wobec ciebie chamsko lub egoistycznie ale taki już jestem. Jeśli nie... nie wiem co zrobię...kiedyś zdenerwowałem się kiedy Stefan mówił że zostało coś u mnie z człowieczeństwa. Wtedy na jego oczach zabiłem człowieka. Wiesz dlaczego to zrobiłem? Bo wiedziałem że ma rację. Nienawidziłem tego. Uczuć.

(Bella?)

Od Belli c.d Damona


-Łatwa. To chciałam powiedzieć. Że nie jestem łatwa-odparłam.
-Nie jesteś. Uwierz-uśmiechnął się. Pokazałam mu kły. Podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę.
-Zagładę do ciebie jutro-powiedziałam cicho i wyszłam. Poszłam do stajni.
-Witaj Spirit. Jak się czujesz ?- spytałam i pocałował konia między chrapami. Koń odpowiedział rżeniem. Osiodłałam go i wyjechaliśmy do lasu. Zbliżał się wieczór, a ją nie miałam ochoty wracać. Znalazłam jakąś jaskinie i wprowadziłam do niej Spirita. Zostaliśmy tam na noc.

*Rano*
Obudził mnie Spirit. Ziewnęłam  wstałam i wskoczyłam na konia. Zostawiam go przed drzwiami i poszłam do Damona. Musiałam go o coś spytać. Otworzyłam drzwi z impetem. Damon spojrzał na mnie zdziwiony.
-Wygląda jakbyś spala w lesie-skomentował mój wygląd. Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
-Chcę cię o coś spytać.
-Mów
-Jak daleko jesteś w stanie się posunąć ?-"Ze mną"-dodałam w myślach.

sobota, 18 maja 2013

Od Damona c.d Belli

Spojrzałem na nią. Byłem szczęśliwy. Uśmiechałem się półgębkiem
-Dlaczego nie? - Spytałem. Uniosła na mnie wzrok. Miała niebieskie oczy, takie jak ja. No może trochę jaśniejsze i bardziej żywe
-Nie jestem taka...
-Jak ja? To chciałaś powiedzieć? Że nie jesteś taka jak ja?

(Bello?)

Od Belli c.d Damona


Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee !!! Nienawidzę siebie !!!!!!!!!!!! Znów to robię ! Całuje się z Damonem !! Wrrrrrrrrrrr.... Przecież on jest dupkiem. Ale to jak całuje... No i masz ! Damon dał mi chwile odsapnąć.
-Damon... Nie ja nie jestem taka....-powiedziałam wbijając wzrok w ziemie. Wyczułam że się uśmiecha.
-Damon nie !-odsunęłam się. "Co ja właściwie chce zrobić ?"

Damon?

piątek, 17 maja 2013

Od Damona c.d Belli

Nie zważając na ból przyciągnąłem ją do siebie ciągle ją całując. Rękę którą trzymałem na jej szyi zagłębiłem w jej włosach. Drugą rękę trzymałem na jej plecach. Miałem gdzieś że najpewniej umrę za góra dwa dni. Zrobiłem kilka kroków do przodu, jednocześnie ją cofając. Przycisnąłem ją do ściany. Pocałunkami zjechałem niżej - na jej szyję.
-Damon - Jęknęła - Nie...
-Nie... bój się...przecież cię nie ugryzę - Mruknąłem. Nie ufała mi. No cóż sam sobie nie ufałem ponieważ napadł mnie wielki głód. Kły mi się wydłużyły lecz nie zamierzałem nawet tknąć jej krwi. Poczuła moje kły.  Znów przeniosłem się na jej usta. Chciała coś powiedzieć ale zamknąłem jej usta pocałunkiem. Starałem się być delikatny ale...jakoś tak wyszło że nie byłem

(Bella?)

Od Arrow'a c.d Caroline


-Nie bolało tak mocno, jak to, że cię prawie zabiłem- przyciągnąłem Caroline jeszcze bliżej siebie i lekko ją pocałowałem.- Jak się spało Aniele?- spytałem uśmiechając się do niej.
Zastanowiła się przez chwilę- gdzie śpią anioły?- spytała.
-W raju- odparłem.
-No i masz odpowiedź- zaśmiała się.
Chwilę później Caroline wstała i poszła do pokoju Eleny. Pokrótce ja również ruszyłem się z łóżka. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Nałożyłem kołczan, a łuk przełożyłem przez bark, po czym wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni. W jadalni, przez którą przechodziłem, nikogo jeszcze nie było, chodź Elena już dążyła nakryć do stołu. Właściwie to nie byłem jakoś specjalnie głodny, więc wziąłem jedną kanapkę z szynką, którą w mgnieniu oka zjadłem. Podszedłem do drzwi, lecz po chwili tuż obok mnie stanęła Caroline.
-Jak będziesz mnie potrzebowała to będę na dworze- czule ją pocałowałem, po czym wyszedłem.


<Caroline?>

Od Belli c.d Damona

Poczułam jakby przez moje ciało przeszedł prąd. Wiedziałam ze tego nie powstrzymam.
-Damon..-sięgnęła drżącym głosem-Puść mnie.. Proszę..
Pomimo mojej prośby nie zrobił tego, tylko zbliżył się jeszcze bardziej. Nie wytrzymałam  Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej. Damon musnął moje usta wargami. Przez moje ciało znów przeszedł prąd. Pocałowałam go namiętnie.

Damon ?

Od Caroline c.d Arrow'a

-Arrow? - Spytałam lekko się odsuwając
-Co?
-Też cię kocham - Wyszeptałam i powoli go pocałowałam. W ciągu kilku sekund stało się zbyt wiele do opisania.

*Rano*
Leżałam wtulona w Arrow'a. Moja głowa opierała się na jego ramieniu. Słuchałam bicia jego serca. Palcami przejeżdżałam po jego bliznach na piersi
-Szpetne, prawda?
-Podkreślają że jesteś silny i wytrwały. Powinieneś być z nich dumny - Uśmiechnęłam się. Mój wzrok powędrował na najgorszą bliznę. Jako rana musiała być bardzo głęboka - Musiało boleć

(Arrwo?)

Od Damona c.d Belli

Złapałem ją za ramię
-Nie pożegnasz się?
-Dlaczego bym miała?
-Nigdy mnie już nie zobaczysz...chyba że martwego - Puściłem ją, podszedłem do komody i wyjąłem całkiem dużą butelkę Whisky. Nalałem w szklankę trochę i się napiłem
-Przestań - Przerwała - Przestań grać mi na uczuciach
-To jednak coś czujesz? Wczoraj mówiłaś że nic nie czujesz - Uśmiechnąłem się półgębkiem - Nie wierzysz mi? No cóż nikt mi nie wierzy. Za dużo razy jestem dupkiem by mi wierzyć. Tak jak wtedy - Podeszłem do niej i odgarnąłem jej włosy. Była tam prawie zagoniona rana po moim ugryzieniu

(Bella?)

Od Belli c.d Damona

Spuściłam oczy. Swoją dłonią lekko dotknęła ręki Damona.
-Chciałabym... Ale ci nie wierzę...-Westchnęłam i chciałam wyjść, ale poczułam rękę Damona na ramieniu.

Damon ?

Od Damona c.d Belli

-Czy ty porównujesz mnie z tym...wilkiem? - Spytałem wiedząc że nienawidzi słowa Kundel - Tyler jest idiotą. Przykład? Nadal mnie obwinia o śmierć Vicky choć to nie ja ją zabiłem. Inny? Proszę. Ja go uratowałem a ten w podzięce mnie ugryzł.
-Wiem że jest dupkiem
-Ja jestem dupkiem. On to debil - Zaśmiałem się - Nigdy bym cię nie zranił...naumyślnie. Chyba żebyś mnie zmusiła
-Jak mogę cię do tego zmusić?
-Jestem egoistą i każdy o tym wie. Umiem zabijać, ranić i oszukiwać by nikomu z moich bliskich się nic nie stało - Znów poczułem wielki ból - Cholera!

(Bella?) 

Od Belli c.d Damona


Warknelam. Złapałam za klamke i przymknelam drzwi. Spojrzała Damonowi w oczy.
-Mówisz ze mnie kochasz. Teraz, bo jestem niedostępna. A później ? Nadal będziesz mnie kochał czy zrobisz to co Taylor ?-powiedziałam na jednym tchu.

Damon ?

środa, 15 maja 2013

Od Arrow'a c.d Caroline

Podszedłem do Caroline.
-Nie masz się czym martwić- rzekłem.- Wszystko będzie dobrze- zapewniłem, po czym przyciągnąłem do siebie Caroline.- Puki nie każesz pić mi swojej krwi... Wszystko mam pod kontrolą- zaśmieliśmy się. Po chwili Caroline objęła mnie jeszcze mocniej.
-Co ty robisz?- spytałem lekko rozbawiony.
-Nic... Po prostu cię słucham...- zmarszczyłem brwi, bo nie do końca zrozumiałem.
-Słuchasz mnie?
-Tak... Słucham bicia twojego serca- na te słowa zaśmiałem się.
-To chyba znak, że jestem żywy. Chociaż... Twoje serce również bije- Caroline stała tak blisko mnie, że to wyczuwałem.
Właśnie w tamtym momencie zrozumiałem, że miłość to nie tylko uczucie, którym darzą się wzajemnie dwie osoby, ale także wielki dar, o który trzeba walczyć za wszelką cenę.- Kocham cię, Aniele- dłonią uniosłem jej twarz ku swojej. Lekko się pochyliłem i pocałowałem ją.
-To teraz jestem Aniołem?- spytała z uśmiechem, odsuwając się ode mnie nie więcej jak na dwa centymetry.
-A widzisz tu innego Anioła?- zaśmiałem się, patrząc jej w oczy.
-Stoi przede mną- rzekła.
-Temu Aniołowi niestety zabrano skrzydła- rzekłem i ponownie ją pocałowałem.

<Caroline?>

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam wściekła na Rebekah. Nic nie mówiąc ruszyłam do swojego pokoju. Nie mogłam usnąć więc wyszłam (było już po pierwszej). Ruszyłam do domu ludzi i Łowców. Wskoczyłam przez okno. Arrow który siedział przy biurku podskoczył jak oparzony
-Przepraszam, że cię wystraszyłam
-Caroline?! Co ty tutaj robisz? - Ściszył głos
-Nie mogłam usnąć. Cały czas myślałam tylko o naszej rozmowie.

(Arrow?)

Od Damona c.d Belli

Zakląłem pod nosem. Otworzyłem drzwi i zanim Bella odeszła wciągnąłem ją do pokoju. Zamknąłem drzwi. Bella opierała się o nie
-Wiem że zasłużyłem na śmierć! Dlatego tak się jej boje!...Możesz stąd iść. Dziś w nocy pewnie urządzicie imprezę z okazji mojej śmierci - Mruknąłem i usiadłem na łóżku. Bella chciała otworzyć drzwi lecz nie mogła. Zaczęła szarpać klamkę. Podszedłem i otworzyłem spokojnie drzwi.

(Bello?)

Od Belli c.d Damona


Trochę się trzęsłam.
-Nie. Nic-syknelam-Skoro robisz takie rzeczy... Najwyraźniej sobie na to zasluzyles-warknelam, pokazała mu kły i trzasnelam drzwiami.

Damon ? Sory ze tak krótko

Od Arrow'a c.d Caroline


Zaśmiałem się cicho, lecz po chwili spoważniałem.
-Ale teraz wiemy, że jestem niebezpieczny dla ciebie.
-Nie ty... Tylko twoja... Druga połowa- upierała się.
-Ta połowa była gotów cię zabić. Nie umiem nad nią panować, jest dużo silniejsza. Gdyby nie Ginny... Nawet nie chcę myśleć co by się wtedy stało- przyznałem.
-Arrow, oboje wiemy, że jesteś bardzo silny...- przerwałem jej.
-Ale nie na tyle by zapanować nad instynktem- niechętnie o tym mówiłem.
Nagle jakby znikąd pojawiła się Rebekah. Nie wiem kto jest gorszy... Ona czy Damon, właściwie to oboje równo grają mi na nerwach.
-Dokończymy naszą rozmowę kiedy indziej- zwróciłem się do Caroline.
-A nie mówiłam Arrow?- odezwała się ta poczwara.- Wiedziałam, że zranisz ją prędzej czy później. Masz szczęście, że twoja dziewczyna żyje- zaśmiała się.- Ale następnym razem...- nie dokończyła i zniknęła w innym pomieszczeniu.
-Jak będziesz miała w czymś problem, wiesz gdzie mnie znaleźć- zwróciłem się do Caroline, po czym pocałowałem ją. Wyszedłem z domu i poszedłem do domu Ludzi i Łowców.

<Caroline?>

wtorek, 14 maja 2013

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam w jego oczy.
-Też cię kocham Arrow - Chwilę pomyślałam - Raczej nie umarłeś
-Nie rób mi nadziei - Mruknął
-Uwierz mi. Mam dowody. Nawet twoje obudzenie się na to nie wskazywało
-Jak to?
-Gdy się obudziłam zaczęłam rozpaczliwie łapać oddech. Jak po strasznym koszmarze. A ty obudziłeś się jak ze snu. Albo... jesteś głodny?
-Caroline! - Zirytował się
-Odpowiedz!
-Nie!
-No widzisz? Nowo przebudzone wampiry czują wielki głód! Nawet pachniesz jak zawszę - Uśmiechnęłam się słabo.
-Jesteś blada - Wyszeptał i przejechał mi dłonią po policzku
-Straciłeś dużo krwi w obecności młodego wampira. Nie powinieneś być zdziwiony dlaczego ja -czyli ten wampir- jestem blada

(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Caroline


Obraz przed moimi oczami był z lekka zamazany, ale wiedziałem, że jest przy mnie Caroline.
Przetarłem zewnętrzną stroną nadgarstka, moją twarz. Okazało się, że byłą na nim krew. Spojrzałem na swój tors. Rana całkowicie znikła, nie pozostawiając nawet małej blizny, to samo tyczyło się rany na skroni.
Zakląłem pod nosem.- Caroline, powiedz mi, że ty nie...- przerwała mi.
-Arrow... Ja nie miałam innego wyjścia. Musiałam cię uratować- w jej oczach ujrzałem łzy.
-Czy ja, no wiesz ten... Byłem martwy?
Caroline spuściła głowę. Właściwie to nie musiała odpowiadać mi na to pytanie.
Zastawiało mnie kim teraz będę. Czy pozostanę łowcą... A może stanę się krwiopijcą... Może jednym i drugim... Nie mogłem sobie tego wyobrazić.
-Twój puls był właściwie niewyczuwalny. Jeśli umarłeś- tu na chwilę urwała, po czym wzięła głęboki wdech.- Jest coś jeszcze o czym musisz wiedzieć- ponownie spojrzała na mnie.
-Hę?
-Musisz... Musisz jak najszybciej napić się krwi... Inaczej umrzesz- rzekła ze smutkiem w głosie.
To byłaby ostatnia rzecz jaką by zrobił Łowca. Każda komórka mojego ciała buntowała się na tę myśl. Picie krwi... Czynność, którą kiedyś przeklinałem, teraz miała się stać moim wybawieniem?!
-Przepraszam cię Caroline- podniosłem się, a po chwili Caroline zrobiła to samo.- Nie zrobię tego... Nie mogę- rzekłem z powagą w głosie. W tamtym momencie chciałem jej powiedzieć jaką była dla mnie ważną osobą. Ile dzięki niej zyskałem. Chciałem jej rzec, że w tym miejscu nasze drogi rozdzielają się i każde z nas musi pójść w innym kierunku i zacząć nowe życie. Chciałem jej to powiedzieć, lecz ja objąłem ją i szepnąłem cicho:
-Czy umarłem, czy nie... Ja cię kocham Caroline ... Pamiętaj o tym- pocałowałem ją. Już po chwili rozluźniłem uścisk i odsunąłem się. Spuściłem wzrok. Miałem nadzieję, że jeszcze jest szansa bym nie mógł stać moim własnym wrogiem.


<Caroline?>

Od Damona c.d Belli

-Wiesz dla czego nie chcę czuć? Ponieważ zbyt dużo ludzi zraniłem lub oni mnie. Wyrzuty sumienia? Mogę se z nimi poradzić... ale chodzi o uczucia jak smutek, tęsknota, żal czy... miłość...
-Damon kto cię ugryzł? - Powtórzyła pytanie.
-Nie znam. Brązowy wilk z złotymi oczyma - Mruknąłem wstając. Nagle zaczęły się halucynacje i sny na jawie. Moje wspomnienia nigdy nie były tak żywe... Miałem wrażenie że to znów się dzieje - O nie...
-Co?
-Wspomnienia - Jękłem. Czułem że czyta mi w myślach. Wiedziałem również że w tej chwili są zbyt chaotyczne by cokolwiek zrozumiała.
Biegłem z Katherine przez las. Była ode mnie szybsza. Udałem że się duszę i stanąłem opierając się rękami o kolana. Katherine podeszła do mnie. ''Jesteś szybszy niż myślałam'' powiedziała i podeszła do mnie. Wykorzystałem ten moment i złapałem ją przyciskając do drzewa...
-Damon. Damon. Damon! - Z wizji wyrwał mnie głos. Wydawał się znajomy...Bella! Zobaczyłem dość zabawny widok. Właśnie przycisnąłem do ściany Belle tak jak półtora wieku temu Katherine. Szybko się odsunąłem od Belli wampirzym tempem. Byłem na drugim końcu pokoju
-Prz..prze..przepra...przepraszam. Nic... ci nie... jest? - Wyjąkałem czując straszne pieczenie w gardle...głód

(Bello?)

Od Belli c.d Damona


-Myślałam ze podsłuchiwałeś-odparłam.
-Tak ale...-urwał.
-Chciałam sprawdzić co z tobą. Poza tym dowiedziałam się czegoś ciekawego. Nie rozumiem tylko pewnej rzeczy nie rozumiem. Dlaczego lubisz nic nie czuć ? Przecież uczucia są czymś... Przyjemnym-zamilkłam na chwilę.-Nie czuć to jak... Nie żyć. Ją tak nie mogę i dziwię się tobie, jak ty to utrzymujesz ? Owszem mogę zabić ludzi bez wyrzutów sumienia... Ale to zupełnie co innego.
Zaczęłam mruczeć pod nosem. Damon podszedł do mnie, słyszałam jak bije moje serce, a może jego ?
-Damon... Kto cie ugryzł ?

Damon?

poniedziałek, 13 maja 2013

Od Caroline c.d Arrow'a

Siedziałam jeszcze chwile pod ścianą. Byłam wstrząśnięta i przestraszona. Nie nadążałam za wydarzeniami... Arrow zemdlał! Podbiegłam do niego, jeszcze bardziej przestraszona. Sprawdziłam mu puls. Nie ucieszyły mnie wyniki... już prawie nie było go czuć. Nawet mój słuch mnie zawiódł - Coraz słabiej było słychać bicie serca. Po chwili ustało.Nie panowałam nad sobą. Kły mi się wydłużyły przez jego krew, lecz posłużyły do czego innego. Byłam tak przestraszona...  Nadgryzłam swój nadgarstek i przyłożyłam go do jego ust. Modliłam się żeby przeżył. Po chwili zakasłał. Zabrałam nadgarstek. Otworzył oczy
-Arrow! Myślałam że umrzesz!!! - Z moich oczu popłynęły łzy.
-Caroline?...
-Jestem tu

(Arrow?)

Od Arrow'a c. d Caroline


Leżałem na podłodze ciężko dysząc. Cała furia gdzieś uciekła. Nie dałem rady się podnieść, ale nie to było najgorsze... Złamałem obietnicę. Obiecałem Caroline, że nigdy więcej jej nie zranię, a mimo to... to i tak do tego doszło. Spojrzałem na Caroline, była wystraszona.
-Przepraszam...- rzekłem do niej, lecz nie wiem czy mnie usłyszała. Po chwili nastała ciemność. Straciłem przytomność.



<Caroline?>

Od Ginny c.d Arrow'a


- Arrow spokojnie, oddychaj głęboko - uspokajałam go. Po chwili jakby wrócił mu rozsądek i podniósł się z podłogi. Podbiegłam do Caroline.
- Nic ci nie jest ? - spytałam.
- Nie. Skąd się tu wzięłaś ?
- Umiem się teleportować - oznajmiłam - Nie będę wnikać co się stało. Rozumiem, że to sprawy prywatne. Arrow. Uważaj na Caroline jest wyjątkowa.
Uśmiechnęłam się do obojga i teleportowałam się z powrotem do domu dla ludzi i łowców.
( Caroline lub Arrow, dokończysz ? )

Od Arrow'a c.d Caroline


Całe moje ciało zostało zalane przez zimny pot. "krew wampira leczy", te słowa krążyły mi po całej głowie, niemal rozrywając mi czaszkę.
-Nic mi nie będzie, zobaczysz... Odnosiłem gorsze rany- wyjaśniłem.
-Arrow... Ta trucizna wyrządza szkody wewnątrz twojego organizmu. Nawet w szpitalu ci już teraz nie pomogą- upierała się.
Poczułem jak bicie mojego serca przyspieszyło. Oparłem się plecami o ścianę i osunąłem na podłogę. Nie wiem czy do dla tego, że poczułem się słabo z powodu utraty krwi, czy też dla tego, iż mój instynkt starał się obronić przed myślą, że mógłbym zaczerpnąć krwi wampira.
-Arrow, daj sobie pomóc- Caroline usiadła przy mnie.
-A co jeśli...- nawet nie mogłem wypowiedzieć tych słów.- A co jeśli krew nie zadziała na truciznę i tylko pogorszy stan?! Umrę z twoją krwią w organiźmie... I ...
-Nie pozwolę na to byś umarł- spojrzałem na nią.
-Caroline...- przerwała mi.
-Proszę... Nie możesz...
Tym razem ja jej przerwałem. Przyciągnąłem ją szybkim ruchem do siebie i pocałowałem. Po chwili odsunęła się ode mnie. Przyłożyła swój nadgarstek do ust, obnażyła kły i nacięła nimi swoją skórę. Z dwóch niewielkich otworków wypłynęły stróżki krwi. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić ja nadludzkim tonem, pełnym gniewu i nienawiści wykrzyczałem:
-NIE!- odepchnąłem Caroline z całej siły tak, że wylądowała na ścianie na drugim końcu pomieszczenia. Czułem, że nie byłem sobą. Nie mogłem się opanować. Instynkt wziął nade mną górę, a ja nie mogłem go powstrzymać. Nawet rana na moim torsie mnie nie powstrzymywała, by podejść do schodów i wyrwać jeden ze szczebli drewnianej poręczy. Zbliżyłem się do Caroline, która nadal była oszołomiona moim zachowaniem. Stałem niecałe pół metra od niej gotów ją przebić prowizorycznym, drewnianym kołkiem. Nagle ktoś rzucił się na mnie od tyłu i przycisnął do ziemi.
-Uciekaj Caroline!- wykrzyczał napastnik.- Uspokój się Arrow!- tym razem zwrócił się do mnie.


<Caroline lub tajemnicza osobo, dokończysz?>

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam na Arrow'a.
-Wejdź - Zaprosiłam go i się odsunęłam by mógł wejść - Jesteśmy sami. Gdzie znikłeś?
-Miałem do załatwienia pewną sprawę
-Arrow...Martwiłam się o ciebie - Podeszłam do niego, zakładając mu ręce na szyję. Pocałowaliśmy się. Odsunęłam się - Co ci się stało w skroń?
-Chmm...Co? - Zapytał rozkojarzony
-Skroń...i nie tylko - Mruknęłam. Odchyliłam jego kurtkę. Była tam rana...najdziwniejsze że nadal krwawiła. Zacisnęłam z całej siły zęby
-Nie musisz tego oglądać. Możesz iść - Przejął się mną Arrow
-Martwisz się teraz o mnie czy o siebie? - Zapytałam
-O ciebie
-To milcz - Uśmiechnęłam się do niego - Zdejmij koszulkę
-To nic takiego
-Krwawisz! - Powiedziałam i poszłam do łazienki. Kiedy wróciłam Arrow już pozbył się koszulki. Popatrzyłam na ranę zaciskając coraz mocniej zęby. Wiedziałam że kły mi się wydłużyły i się własnymi kłami zacięłam. Zdziwiło mnie jedno... - Arrow?
-Słucham?
-Trucizna
-Co?!
-Uwierz mi, czysta krew inaczej pachnie - Zaczęłam główkować - Biorąc pod uwagę szybkość i obfitość krwawienia wykrwawisz się do jutra, może szybciej. Na - Spojrzałam na niego z miłością - Pozwolisz mi się uratować? Nie chcę cię stracić tym razem na zawsze - Z moich oczu popłyneły łzy. Krew wampira leczy więc...

(Arrow?)

Od Maggie c.d Damona


- Super jeździsz - pochwaliłam.
- Dzięki.
- Nauczysz mnie lepiej jeździć ? - spytałam i zrobiłam słodkie oczka.
- Na mnie to nie działa - powiedział - Czy nie na za dużo już się zgodziłem ?
- Tylko krótki trening ?
( Damon ? )

Od Damona c.d Maggie

-Nie jeździłem konno od wieków - Chwilę się namyśliłem - Dosłownie
-Nie daj się prosić!
-Naprawdę nie chcę
-Proszę?
-Dobrze - Dałem się uprosić. Poszedłem do stajni i wziąłem siodło i uzdę Ruffian. Wyszedłem z niej i osiodłałem klacz - Ostrzegam, na początku może mi kiepsko iść - Zdjąłem skórzana kurtkę i wsiadłem na klacz. Maggie osiodłała i wsiadła na Black Love. Czułem się naprawdę dobrze w siodle. Chwile jeździliśmy po łące. Wykonywałem za szybkie ruchy ale w końcu przyzwyczaiłem się do tempa Ruffian.

(Maggie?)

Od Arrow'a



Od Arrow'a


Cóż myślałem, że załatwię tę sprawę szybciej niż się w rzeczywistości okazało. Wróciłem do domu Łowców i ludzi dopiero nad ranem. Udałem się do swojego pokoju. Łuk i pusty kołczan wrzuciłem pod łóżko, na którym się od razu położyłem. Byłem wykończony. Materac mojego łóżka nigdy nie wydawał mi się tak miękki jak teraz.
Po kilku godzinach snu ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Byłem tak słaby, że nie dałem rady wstać i jedyne na co miałem siły to odwrócenie głowy w kierunku wejścia.
Drzwi powoli się otworzyły, a w progu stanęli Jeremy i Elena.
-Arrow? Gdzie ty byłeś?! Bawiłeś się w kopanie rowów?- spytał wchodząc do środka Jeremy.
Fakt, faktem byłem cały w błocie.- Coś w tym stylu- wypowiadane przeze mnie słowa były ledwo słyszalne.
-Arrow... Twoja skroń...- Elena dziwnie patrzała się na moją twarz.
-Eee?- dotknąłem dwoma palcami mojej skroni, po czym natychmiast je cofnąłem bo poczułem dotkliwy ból.
-Przyniosę opatrunek- powiedziała i wyszła.
-Gdzie Caroline?- spytałem Jeremy'ego.
-Zapewne w domu wampirów- odparł.- Wybiegłeś z domu tak nagle, co się stało?- spytał Jeremy, a w tym czasie wróciła Elena z apteczką.
-Dzięki- wstałem i wyrwałem jej apteczkę z rąk. Poszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro. Stróżka zaschniętej krwi okalała mój lewy policzek i ciągnęła się, aż po szyję. Szybko oczyściłem całą twarz i zdezynfekowałem ranę. Z jednej z przegródek apteczki wyciągnąłem biały opatrunek, lecz pomyślałem, że będę wyglądał z nim jak jakiś debil, więc schowałem go z powrotem. Wróciłem do pokoju, a Jeremy i Elena nadal w nim stali.
-To opowiesz nam gdzie byłeś?- powtórzył Jeremy.
-Może innym razem- odparłem i z szafy wyciągnąłem czyste ubranie i po raz drugi udałem się do łazienki.
Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Wszedłem do pokoju, na szczęście ani Jeremy'ego, ani Eleny w nim już nie zastałem.
Po chwili zszedłem ze schodów na dolne piętro i kierowałem się do drzwi frontowych.
-No a gdzie teraz wychodzisz?- spytał nagle Jeremy, który pojawił się za moimi plecami nie wiadomo skąd.
-Do Caroline- odparłem. Wyszedłem z domu zatrzaskując za sobą drzwi i udałem się w kierunku domu dla wampirów.
Po pewnym czasie doszedłem do niego. Zapukałem do drzwi. Już po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanęła Caroline.


<Caroline?>

Od Maggie c.d Damona


- Wow ! Serio ? - zdziwiłam się.
- Tak.
W stajni domu było kolka wolnych koni.
- To pokażesz co potrafisz ? - spytałam.
- Nie - uciął.
- Oj proszę...
( Damon ? )

Od Damona c.d Belli

Zacisnąłem zęby. Oj, tak miałem ochotę jej coś powiedzieć. Ale to by nie były miłe słowa
-Mam ten sam problem co ty Bello. Nic nie czuję. Jedynym wyjątkiem jest to że ja się z tego cieszę. I wiesz co Bello? - Zrobiłem kilka kroków w jej stronę - Z jednym masz rację. Jestem idiotą. Tylko że mam powody - Wyszedłem trącając ją ramieniem. Chodziłem sobie lasem. Powoli się ściemniało a dziś pełnia. No super. Później jedyne co pamiętam to wilkołak i straszny ból w ręce

*Umieram?*
Leżałem w swoim łóżku. Nade mną stał brat. Szybko wstałem i po chwili byłem w salonie.
-Nawet nie myśl że się zabijesz - Wrzasnął do mnie i zbiegł po schodach
-Pamiętasz co się stało z Rose?!
-Trudno - Warknął
-A masz jakiś lepszy plan supermenie? - Zapytałem z drwiną w głosie. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Stefan podszedł i otworzył. Usłyszałem głos Belli
-Trzy ciała pozbawione krwi! Gdzie ten idiota, Damon? Zabije go! - Mówiła. Wszedłem do przed pokoju
-Ktoś cię wyręczył - Uśmiechnąłem się i oparłem o ścianę
-Co? - Zapytała zdziwiona
-To ja może lepiej już pójdę - Wyszedłem z przedpokoju i udałem się do mojego ''azylu''. Wytężyłem słuch dzięki czemu słyszałem ich rozmowę
-Wow, to było dziwne
-Damon się panicznie boi śmierci ale wie kiedy to nieuniknione. Znając go spróbuje się zabić
-Ale co mu do cholery jest?!
-Dziś była pełnia. Damon został ugryziony. Ugryzienie wilkołaka równa się śmierć w męczarniach. Czyli halucynacje, sny na jawie, nagłe ataki kaszlu oraz głodu i bólu. Tak cierpiał że aż włączył uczucia. Szkoda że za około dobę umrze - Powiedział Stefan. Siedziałem na łóżku gdy weszła Bella
-Wiesz co kiedyś powiedziałem do kolegi z wojska? Kazałem mu obiecać że gdy umrę pochowa mnie na polu minowym. Nikt by się nie ważył tańczyć na moim grobie
-Byłeś w wojsku?
-Powinnaś mnie poznać w 1864. Polubiłabyś mnie. Nie byłem takim...
-Dupkiem?
-Nie ci będzie. Nie byłem takim dupkiem jak teraz - Dokończyłem z uśmiechem - Dlaczego przyszłaś do mojego pokoju?

(Bella?)

Od Belli c.d Damona


Przez chwilę patrzyłam na niego nic nie mówiąc. Westchnęłam zmieniłam się w wilka. Położyłam się w kącie pod ścianą.
-Damon ją...-powiedziałam, ale głos uwiązł mi w gardle. Co miałam mu powiedzieć ? Chyba tylko prawdę. Wbiłam wzrok w ziemię i zaczęłam mówić.
-Mogłabym powiedzieć ci ze cię kocham i wtedy byś się uspokoił, ale nie taka jest prawda. Ją nic do ciebie nie czuje. Ją w tej chwili nic nie czuje. Co jest dziwne... Ale nawet mi cię nie żal.
-A Taylor?-spytał.
-On ? Proszę cię. To idiota, choć ciebie nie przebija.
Wstałam zmieniłam się w człowieka i podeszłam do drzwi.
-Chcesz coś jeszcze powiedzieć ?

Damon ?

niedziela, 12 maja 2013

Od Damona c.d Maggie

Uśmiechnąłem się szeroko
-Jasne że tak. Może mi najpierw powiesz gdzie już byłaś?
-Stary las
-Tylko? No cóż jak widzisz jesteśmy na granicy nowego lasu i starego lasu - Opowiadałem - Tu jest dom dla wampirów. Kilka kilometrów stąd jest dom dla ludzi i Łowców
-O matko! Jakie cacko! - Wskazała na nowiutkie czarne lamborghini
-Podoba ci się? No wiesz lubię szybkie auta
-To twój?
-Tak - Mruknąłem i poszliśmy dalej. Pokazałem jej już wszystkie miejsca. Nowy las, jezioro, wodospad....
-Skąd tak dobrze znasz te tereny?
-Urodziłem się tu ponad półtora wieku temu. Kochałem biegać i jeździć konno po tych terenach.
-Jeździsz konno?
-Już nie. Kiedyś? Oczywiście. Jeździłem od dziecka.

(Maggie?)

Od Maggie c.d Damona


- Maggie Gaiman - powiedziałam. Popatrzyłam na Damona. Nie wyglądał na takiego jak o nim mówiono... No ale pozory mylą. Chyba.
- Oprowadzisz mnie dalej ? - spytałam Belle.
- Mam dość wrażeń. Sorry ale nie, może to zrobić Damon - odparła i ruszyła w stronę domu dla wilkołaków. Zerknęłam troszkę niechętnie na Damona.
- No to oprowadzisz mnie zamiast Belli ? - spytałam.
( Damon ? )

Od Damona c.d Maggie

Jednym ruchem zabiłem niedźwiedzia
-Dziękuje - Wysapała nieznana mi wilczyca. Bella zmieniła się w człowieka
-Poradziłybyśmy sobie same!
-Nie zwracaj na nią uwagi - Mruknęła Maggie
-Nie zamierzam - Uśmiechnęłam się - Zapomniałem się przedstawić. Jestem Damon Salvatore

(Maggie?)

Od Maggie c.d Belli


- Całkiem tu fajnie - przyznałam.
- Co robimy ? - spytała.
- Nie wiem... Możemy pójść na spacer - zaproponowałam.
- Dobra.
Ruszyłyśmy powoli. Nagle z za drzewa wyskoczył wielki niedźwiedź i zaczął nas gonić. Zmieniłyśmy się w wilki żeby było nam łatwiej biec i zaczęłyśmy uciekać. Przebiegałyśmy akurat koło domu wampirów gdzie siedziało kilka osób których jeszcze nie znałam. Zmieniłam się w człowieka.
- Ratunku ! - wrzasnęłam ale nic więcej nie zdążyłam powiedzieć bo niedźwiedź mnie dogonił i chwycił w paszczę.
( Ktoś dokończy ? )

Od Arrow'a c.d Caroline


Zmiąłem kartkę na której coś zapisywałem i wrzuciłem ją do kosza na śmieci.
-Nic ciekawego- odparłem.
-Kiedy wstałeś? Zwykle ja wstawałam przed tobą- zaśmiała się.
Położyłem moją dłoń na jej policzku i przyciągnąłem ją do siebie.-Jakieś pół godziny temu- pocałowałem ją.
Nagle do kuchni weszła Elena.- Pomożecie mi ze śniadaniem?- spytała.
-Jasne- odparła Caroline odsuwając się z lekka ode mnie.
Nagle moja komórka zaczęła dzwonić. Odebrałem ją- Halo?...Teraz?!- wystraszyło mnie pytanie, które usłyszałem po drugiej stronie komórki. Spojrzałem się na Caroline i Elenę. Odszedłem na bok i zacząłem mówić szeptem.- Rozumiem... Tak, tak będę na pewno... Za jakieś trzy godziny będę na miejscu.- Osoba z którą rozmawiałem, wydarła się na mnie.- No to będę za dwie godziny- rozłączyłem się i spojrzałem na obie dziewczyny.- Wrócę późno, nie czekajcie na mnie z kolacją- zakomunikowałem, po czym biegiem udałem się do swojego pokoju.
Wyjąłem z szafy kołczan w którym mieściły się dwadzieścia cztery strzały. Założyłem ciemnozieloną (prawie czarną) szatę z dużym kapturem, zasłaniającym w połowie twarz. Do pasa, który przytrzymywał kołczan, włożyłem dwanaście sztyletów, w szlufki, które były do tego celu przeznaczone. Przełożyłem łuk przez ramię.
Otworzyłem na oścież okno i wskoczyłem na parapet. Nagle poczułem mocne szarpnięcie za tył szaty, co zmusiło mnie bym się cofnął.
-Arrow? Co ty robisz?!- spytała Caroline, po czym odwróciłem się do niej.
-Muszę coś załatwić. Postaram się wrócić jeszcze dzisiaj- nachyliłem się i pocałowałem ją.
-Gdzie ty idziesz?- spytała odsuwając się ode mnie.
-Nie mogę ci teraz powiedzieć- ponownie stanąłem na parapecie, po czym zeskoczyłem i pobiegłem przed siebie znikając w gęstym lesie.

sobota, 11 maja 2013

Od Caroline c.d Arrow'a

Zamknęłam oczy i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przyciągnął mnie do siebie bliżej. Może i to było kilka dni ale brakowało mi go. Zaczął robić małe kroki a ja się jednocześnie cofałam. Przycisnął mnie do ściany.

Tak jestem wampirzycą która zakochała się bez pamięci w Łowcy. Miłość która przebiła wszystkie mury stworzone przed wiekami. Cała ja.

*Rano*
Obudziłam się. Rozejrzałam się po łóżku. Byłam sama w pokoju
-Arrow? - Wyszeptałam. Nie usłyszałam odpowiedzi. Poszłam do łazienki. Ubrałam się (pożyczając ciuchy od Eleny) i zeszłam na dół. Na kanapie siedziała Elena z Jeremy'm
-Pogodziliście się? - Spytała z śmiechem Elena gdy mnie zobaczyła
-Oj, zamknij się - Zażartowałam - Gdzie jest Arrow?
-Tutaj! - Usłyszałam odpowiedz z jadalni. Poszłam tam. Arrow siedział na krześle
-Cześć - Mruknęłam podchodząc do niego. Usiadłam na krześle - Co robisz?

(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Caroline


Po słowach wypowiedzianych przed chwilą przez Caroline "Nie. Nie dam rady. Naprawdę mnie zraniłeś", nie wiedziałem czy to, nie jest złudzenie, że trzymam ją teraz w objęciach. Nie zasłużyłem... Naprawdę nie zasłużyłem na drugą szansę, a ona i tak mi ją dała. Nie rozumiałem tego, powinna mnie odepchnąć i powiedzieć bym zniknął z jej życia raz na zawsze, a ona zamiast tego mówi... mówi mi, że mnie kocha...
-Dlaczego ty mi to robisz?- spytałem, odsuwając się od niej trochę.
-Ale co?- spytała.
-Dlaczego ty nadal mnie akceptujesz? Powinnaś być zła, wkurzona na mnie za to, że cię tak potraktowałem...- nie pozwoliła mi skończyć i położyła mi swoją dłoń na mojej klatce piersiowej.
-To są uczucia Arrow. A uczucia biorą się właśnie stąd... Z serca- mimo wszystko nie rozumiałem tego... I właściwie to nie wiem czy chciałbym zrozumieć.
-Kocham cię Caroline. Dziękuję ci za wszystko...- pocałowałem ją.

<Caroline?>

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam na niego
-Nie. Nie dam rady. Naprawdę mnie zraniłeś - Powiedziałam i się odwróciłam. Zrobiłam kilka kroków. No cóż był podły i nie powiedział mi od razu o co chodzi więc postanowiłam się zemścić. Był przygnębiony. Odwrócił się i chciał już wyjść - No przecież żartuję! - Krzykłam, odwróciłam się, podbiegłam do niego i go przytuliłam
-Nigdy więcej nie rób mi takich żartów
-Zawszę ci wybaczę. Zawsze. A wiesz dlaczego? - Spojrzałam mu w oczy - Bo cię kocham
-Też cię kocham Caroline. Dziękuje że mi dałaś jeszcze jedną szansę
-Nie dziękuj - Szepnęłam i delikatnie go pocałowałam. 

(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Caroline


-Już mówiłem tu było coś... brudnego...- plątałem się we własnym kłamstwie.- Po za tym Klaus ma rację. To idealne miejsce na obraz, nie sądzisz?- wiedziałem, że nie umiem kłamać. Nigdy mi to nie wychodziło.
-Arrow... Może i miejsce na obraz wspaniałe, ale jak nie było tej dziury, to też ładnie wyglądało, co nie?- w jej tonacji głosu nie trudno było rozpoznać sarkazmu.- Mów o co chodzi- spoważniała.
Nie mogłem dłużej kłamać. Chodź wiedziałem, że nie będzie to miła rozmowa to musiałem spróbować...
-No więc...- wziąłem głęboki wdech- Napotkałem w lesie siostrę Klausa, która wmówiła mi, że moje uczucia, którymi darzę ciebie są nic niewarte, bo prędzej czy później zabiłbym cię w brew mojej woli, bo kierował bym się instynktem. Nie mogłem się z tym pogodzić, więc wolałem byś zerwała ze mną, niż byś miała umrzeć. Rebekah nie powiedziała mi jednak, że ten morderczy instynkt dotyczy tylko nowych Łowców, a nie Łowców z pięcioletnim stażem- powiedziałem wszystko na jedynym wydechu. Mówiłem tak szybko, że nie wiedziałem czy Caroline wszystko zrozumiała.- Więc jeszcze raz przepraszam cię Caroline, za wszystko co powiedziałem, za wszystko co cię przeze mnie zraniło- chwyciłem ją za dłoń.- Czy jest jeszcze dla mnie jakaś szansa?- spytałem z nadzieją.

<Caroline?>

Od Caroline c.d Arrow'a

Spojrzałam na Arrow'a
-Od kiedy ty chcesz w ogóle coś posprzątać, a tym bardziej rozwalając to?
-Już Caroline lepiej kłamie, choć wychodzi jej to okropnie - Zaśmiał się Klaus
-Pokarzesz wreszcie tą rzecz? - Zirytował się Arrow. Klaus niechętnie otworzył księgę. 1/4 jednej z stron została oderwana. Klaus wskazał na pewne (chyba) zdanie
-To w przybliżeniu znaczy ''Pełny tatuaż Łowcy prowadzi do...''
-Do czego?! - Zdenerwowałam się jego przedłużaniem
-Jest urwana strona - Powiedział Klaus i wyszedł. Odwróciłam się do Arrow'a
-Dlaczego rozwaliłeś ścianę? - Zapytałam się

(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Klausa


Zakląłem pod nosem. Czy on musiał mi powiedzieć to dopiero teraz?! Ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. Sam nie wiedziałem o czym myśleć. Najpierw bałem się, że stracę Caroline, a teraz boję się, że jej nie odzyskam. Głupia, wredna, bezduszna Rebekah. Byłem gotów ją zabić, ale najpierw torturować ją na tysiące sposobów. Byłem tak wściekły, że uderzyłem z całej siły pięścią w tynk. Uderzenie było na tyle mocne by ukruszył się tynk.
-No... Teraz jest powód by powiesić jakiś ładny obraz- stwierdził z uśmiechem Klaus, lecz jego dobra energia mi się nie udzielała.
-Co tu się stało?- spytała Caroline podchodząc do nas ze skrzynią.
-Yem...- zacząłem.- Była tu plama i nie chciało mi się iść po ścierkę by ją zetrzeć- wymyśliłem najbardziej banalną wymówkę.
Caroline dziwnie się na mnie patrzała, właściwie to nie dziwiłem jej się.
-Więc co nam chciałeś pokazać?- spytałem odwracając się do Klausa.

<Klaus lub Caroline?>

Od Klausa c.d Arrow'a

Wszedłem do domu
-Czego chcesz? - Zapytała Caroline
-Chciałem wam powiedzieć że jeśli zobaczycie Damona to lepiej go nie wkurzajcie. Ma wyłączone uczucia więc albo wy umrzecie albo on. Poza tym odkryłem coś ciekawego w księdze. Caroline, mogłabyś przynieść skrzynie? - Zwrócił się do Caroline. Gdy poszła odezwałem się
-Niech zgadnę, rozstaliście się przez Rebekah?
-Nie...chyba...skąd wiesz?
-1 000 lat doświadczenia - Nagle sobie coś przypomniałem - To co Rebekah mówiła jest prawdą. Nie dodała tylko że to dotyczy tylko nowo przebudzonych Łowców takich jak Jeremy, a nie pięcioletnich jak ty.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Ponieważ chcę pogrążyć moją siostrzyczkę - Uśmiechnąłem się.

(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Caroline


Zaciskałem dłonie na szklanej butelce. Nie minęła chwila jak odłożyłem trunek na niewielki stolik, który był obok mnie.
-Nie piję- przyznałem.
-Oj... Daj spokój Arrow. Zobaczysz ulży ci- próbowała mnie nakłonić.
-To mi nie pomoże. Po za tym równie dobrze mogę rzucić się z mostu.
-Nie przesadzaj... W Whisky nie ma nic złego. Po za tym na jakiś czas pomaga zapomnieć- ciągnęła.
-Ta... Tyle, że ze mną jest taki problem, że ja nie chcę zapomnieć- przyznałem.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem otworzyć. Niepewnie nacisnąłem na klamkę i otworzyłem drzwi. W progu stał uśmiechnięty Klaus. Mogę powiedzieć, że ten wampir wkurza mnie równie dobrze co Damon.


<Caroline? Klaus? dokończysz?>

piątek, 10 maja 2013

Od Caroline c.d Arrow'a

Byłam rozdarta. Z jednej strony pragnęłam podziękować Arrow'owi (czy tam Oliverowi), wyjść i zacząć życie od nowa. Z drugiej strony nie daje rady. Nie mogę przestać o nim myśleć. Zaczęłam sobie wyobrażać co by było gdybym nie wydostała się. Nikt by nie wiedział że nie żyje. Pomyśleli by że odeszłam. Zeszłam na dół do Arrow'a.
-Zostałam zaatakowana. Obudziłam się przywiązana. Gdy byłam nieprzytomna zabrali mi pierścień. Odsłonili okno i wyszli - Spojrzałam na niego - Będziesz ze mną szczery?
-Tak. O co chodzi? - Zdziwił się zmianą tematu
-Może i byłam pijana ale pamiętam co powiedziałeś - Ledwie co mówiłam. Wiedziałam że muszę to powiedzieć - Myślisz że ja po prostu zapomnę o wszystkim? Że powiem ''było, minęło! Bye, bye!''? Nie umiem - Chciał coś powiedzieć ale mu przerwałam - Wiem co powiesz. Słyszałam już to. Kolejna gadka o tym że jestem potworem.
-Nie je...
-Wiesz co? Skończmy ten temat. Im bardziej rozdrapuje to tym bardziej cierpię - Mrukłam i wpadłam na pewny pomysł. Dostałam się do składziku i wzięłam whisky. Wróciłam, usiadłam na kanapie i wzięłam dużego łyka - Nie patrz tak na mnie. Przecież to tylko whisky. Pomaga na zmartwienia - Uśmiechnełam się słabo i podałam mu niepewnie butelkę

(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Caroline


Trzymałem Caroline w objęciach tak długo, aż się nie uspokoiła. Wołałem Elenę, Ginny i Jeremy'ego, lecz nie było ich. Pomogłem wstać Caroline i poszliśmy do łazienki. Dokładnie oczyściłem jej krew z ciała. Rany na twarzy już zanikły, lecz z rany na brzuchu nadal sączyła się krew.
-Co się stało?- spytałem, niemal czując ból jaki spotkał Caroline.
-Las... Wampir... Brak pierścienia... Słońce...- nie do końca zrozumiałem co mówi.
-Spokojnie... Powiedz co się stało... -starałem się ją uspokoić. Nadal nie rozumiałem, dlaczego z rany nadal leciała jej krew.- Caroline, dobrze się czujesz?- spytałem, lecz nie otrzymałem odpowiedzi, ponieważ Caroline zemdlała.

~Jakiś czas później~

-Jak się spało?- spytałem, gdy powieki Caroline zaczęły się powoli unosić.
-Co się stało?- spytała.
-W twoim ciele tkwił kawałek drewna, dlatego ciągle krwawiłaś i ubyło ci sporo krwi- podałem jej woreczek z krwią.
-Dzięki- rzekła słabym tonem wbijając kły w woreczek, na widok czego odwróciłem wzrok.
-Możesz zostać tu ile chcesz. Jak będziesz mnie potrzebowała to jestem na dole- podszedłem do okna i sprawdziłem czy zasłonięte okna nie przepuszczają żadnego promienia słońca. Po stwierdzeniu, że jedyne co oświetla pomieszczenie jest żyrandol, wyszedłem z pokoju i udałem się na dolne piętro.

<Caroline?>

Od Caroline

Szłam po lesie. Jakąś godzinę temu wyszłam poza teren D.A.N. Nagle coś mi mignęło przed oczami. ''Wampir'' pomyślałam. Zaraz potem skoczył mi do gardła. Broniłam się długo. Do niego dołączyła jeszcze dwójka innych wampirów. Poczułam straszny ból w klatce piersiowej. Dokładnie w miejscu gdzie jest serce.  Zemdlałam

* Pobudka*
Gwałtownie nabrałam powietrza gdy się obudziłam. Byłam w jakieś małej jaskini. Katakumby. Przywiązana byłam do metalowego pręta. Próbowałam się wydostać ale gdy tylko się poruszyłam zapiekły mnie ręce. Werbena. Najgorsze było to że miałam zawiązany pasek na ustach. Za każdym razem gdy wdychałam powietrze, czułam w gardle miliony małych igiełek. Nagle z cienia wyszedł wampir
-Wreszcie się obudziłaś. Już myślałem że nie będzie przedstawienia - Powiedział. Spojrzałam na niego. Był bardzo wysoki i wielki - Będzie za jakieś piętnaście minut. Zostaniesz spalona żywcem - Zaśmiał się. Spojrzałam w górę. W suficie był otwór, a ja nie miałam na sobie pierścienia...

*15 minut później*
Odsłonili otwór i uciekli stamtąd. Czułam się jakbym płoneła żywym ogniem. Krzyczałam i wzywałam pomocy. Próbowałam się wydostać lecz skutek odniosłam po dwóch minutach. Ledwie co oddychałam, na ciele miałam poparzenia śmiertelne dla człowieka. Zregenerowałam się po dwudziestu minutach. Ten czas oczywiście przeznaczyłam na ucieczkę. Najbliższy dom to dom dla ludzi i łowców. Zapukałam modląc się by ktoś był w domu. Otworzył Arrow. Wpadłam do domu wampirzym tempem i schowałam się w najciemniejszym miejscu. Zwinełam się w kłębek i wybuchłam płaczem. Nadal byłam poparzona ponieważ duży kawał drogi prowadził przez słońce. Arrow podbiegł do mnie
-Caroline!!! Co ci się stało?! - Zapytał, a ja jeszcze bardziej płakałam
-Pierścień! Zabrali mi pierścień! - Jęczałam. Ukucnął przy mnie. Wtuliłam się w niego nie zważając na ból. Musiałam wyglądać okropnie. W klatce piersiowej miałam wielką ranę z której nadal płyneła krew, byłam cała poparzona plus płakałam jak dziecko (w połowie z bólu w połowie ze strachu)

(Arrow?)

Od Damona-''Uczucia są bolesne, bezcelowe i przereklamowane''

Bella mnie nienawidzi. A ja ją kocham
Zalał mnie potok uczuć. Smutek, złość, zazdrość i jeszcze raz złość. Po chwili przez to że jestem wampirem uczucia się spotęgowały. W środku byłem rozerwany. Miałem ochotę ją zabić (nie moja winna!!!) i miałem ochotę zaatakować kilku ludzi, przespać się z jakąś dziewczyną i znów się upić. Wybrałem drugą opcję. Poszedłem na ulicę która prowadzi przez las. No cóż chcę najpierw popolować jak prawdziwy nocny łowca. Stanąłem na środku ulicy. Na tym kawałku drogi wytworzyłem bardzo gęstą mgłę. Po piętnastu minutach nadjechał samochód. No cóż potrącili mnie. Nie poczułem bólu. Leżałem bez ruchu na ulicy. Podbiegł do mnie jakiś facet
-Nie umieraj! - Mruknął. Facet sprawdził mi puls - Cholera - Warkł, a ja wtedy skoczyłem mu gardła. Po chwili nie żył.
-Nie ma zasięgu  - Krzykła jakaś kobieta wychodząc z samochodu. Szła powoli w moją stronę. Rzuciłem ciało jej partnera na auto. Odwracając się zaczęła wrzeszczeć i uciekać. Złapałem ją i zabiłem. Nie zacierając śladów po sobie poszedłem do klubu.

*Rano*
Obudziłem się rano w łóżku, gdy spojrzałem w bok zobaczyłem nagą i śpiącą dziewczynę. Anna? Mia? Sofia?  Nie, to nie to. Tak pamiętam! Nazywa się Claudia. Wydaje mi się, że spotkałem ją wczoraj w barze, napiliśmy się i przyjechaliśmy do starego domu mojego kuzyna (jest przypisany na mnie bo go zabiłem).Wiedziałem co będzie jak się obudzi. Krzyki pt. ''Jesteś wampirem!!!'' Tak jak przewidziałem obudziła się i zaczęła wrzeszczeć. Zauroczyłem ją. Pogadaliśmy trochę
-Dlaczego teraz udajesz niedostępnego? - Spytała oburzona
-Mam pewną tajemnicę, dość dużą. Ale nigdy jej głośno nie powiedziałem. Jaki jest tego sens? To niczego nie zmieni. To nie uczyni mnie dobrym, nie zaadoptuję szczeniaka. Nie mogę być taki jak inni ludzie by chcieli, abym był. Kim ona chce, abym był. Taki już jestem.
-Ona? - Zdziwiła się. Zrobiłem coś czego nie robiłem od piętnastu lat. Wyłączyłem uczucia
-Tak, ona - Zabiłem ją i ''posprzątałem'' po sobie. Wróciłem na tereny D.A.N. Gdy szedłem lasem usłyszałem rozmowę. Na łące stał Stefan, Arrow, Caroline, Tylor, Jeremy, Katherine, Elena i Bella
-Ma wyłączone uczucia. Trzeba je jakoś włączyć - Odezwał się Stefan - Inaczej zabije całe miasto
-A jak? - Spytał się Arrow
-Są trzy sposoby. Jeden: Wzbudzić w nim pozytywne emocje takie jak miłość czy szczęście. Drugi to wzbudzić w nim takie emocje jak zazdrość, smutek czy żal. Trzeci i najłatwiejszy: Zamknąć go w piwnicy, wziąć na głodówkę a potem tortury by wzbudzić w nim takie emocje jak strach czy gniew. Ale są dwa problemy. Pierwszy: Damon prędzej nas wszystkich pozabija niż da się złapać, dwa: to on jest mistrzem tortur. Po za tym najpierw przekonajmy się czy nie zadziałają dwa inne sposoby
-Chcesz torturować własnego brata? Nie ładnie, Stefan - Wyszłem za lini drzew. Wszyscy się zdziwili
-Damon - Mruknął Stefan
-Lexi, próbowała to zrobić przez około 50-80 lat. Skończyła na dachu o wschodzie słońca. Trochę ją przypiekło. A niedawno wbiłem jej kołek prosto w serce - Zaśmiałem się. Stefan popatrzył na mnie
-Gdzie wczoraj byłeś?
-Na imprezie. Potem przeniosła się do domu Zacka. Wiesz jaka super laska była tam? Wilkołaczyca z nie uaktywnioną klątwą. Piękna, młoda i... już martwa.
-Jesteś dupkiem - Powiedziała Bella
-Wiem i jestem z tego dumny. Bo to prawdziwy ja. Drapieżnik i potwór
-Dlaczego wyłączyłeś uczucia? Przed wczoraj mnie pocieszałeś i byłeś miły - Zdziwiła się Caroline
-Tak sobie. Uczucia są do bani. Dziękuje Katherine za nauczenie mnie tego. Stefan, może i udało ci się mnie chwilowo uspokoić. Arrow i Tylor? Wy mnie wkurzacie i mam ochotę was zabić. Caroline,  jest pusta. Jeremy jest głupim emo nastolatkiem, a Elena jest małą bezbronną sierotką. Bella jest jedyną osobą co wie dlaczego pozbyłem się uczuć - Spojrzała na mnie, nie rozumiejąc. Wszyscy spojrzeli na nią - Och, nie powiedziałaś im? To mało zostać między nami?
-O czym ty mówisz?
-Może i wczoraj byłem pijany ale pamiętam co się stało. Nadal nie wiesz?
-O co chodzi? - Spytał się Tylor
-O nic
-Dobrze. No to o nic - Znikłem

*Trzy godziny później*
W ciągu trzech godzin stało się bardzo dużo. Stefan ze mną ''pogadał''. Nic nie wskórał. Szedłem sobie lasem gdy... spotkałem Rebekah
-Co?
-A nic. Słyszałam że wyłączyłeś uczucia - Powiedziała. Nagle zaatakowała mnie. Raz ją ominąłem a raz powaliłem lecz skręciła mi kark

* Pobudka!*
Obudziłem się w piwnicy w domu wspólnym.
-Au!!! - Warkłem gdy wstawałem. Miałem na sobie pełno ran (by wypuścić z mojej krwi werbenę). Przez kraty zobaczyłem Stefana.
-Będziesz tu siedział przez kilka dni więc radzę ci oszczędzać siły

*Tydzień później*
Siedziałem sobie na starej skrzyni (pustej) i umierałem z pragnienia. Ból gardła mnie rozsadzał. Nagle drzwi się otworzyły. Obraz mi się rozmazywał przed oczami
-Okropnie wyglądasz - Spojrzał na mnie Stefan - Masz! - Rzucił mi torebkę krwi. Złapałem ją i zacząłem pić. Od razu wszystko wyplułem
-Werbena - Jękłem
-Jak się czujesz bracie? Zraniony że cię zdradziłem? Zły bo sprawiłem ci ból? A może przerażony bo wiesz że będzie o wiele gorzej? Na pewno chcesz to oglądać? - Spytał się kogoś za drzwiami. Nagle weszła Bella. Wstałem
-Chcecie grać w gierki? Proszę bardzo. Zobaczymy kto się pierwszy złamie, Ja...czy wy? - Powiedziałem słabym głosem. Bella zatrzasnęła drzwi

*Po długich torturach dla całej trójki*
Nadal nic. Nie zamierzam włączyć uczuć by znów cierpieć. Stefan wyszedł na chwilę. Miałem sztylet w sercu i właśnie nastawiałem złamaną rękę. Reszta obrażeń już mi się zagoiła
-Dlaczego? - Spytała Bella
-Co dlaczego? - Mój głos był ostry i zimny
-Dlaczego wyłączyłeś uczucia?
-Nieodwzajemniona miłość jest do kitu. Ja wolę wyłączyć uczucia i zabijać - Uśmiechnąłem się złośliwie
-Ty mnie naprawdę kochasz? - Zdziwiła się
-Nie. Sprzed tygodnia cię kochałem - Powiedziałem obojętnie. Moje uczucia wyrywały się na zewnątrz lecz znów je uśpiłem. No cóż gdyby teraz mnie pocałowała nie udało by mi się nad nimi zapanować. Sama jej bliskość sprawiała że trudno mi było nadal nic nie czuć

(Bello?)

Od Belli c.d Damona i c.d Maggie


Odsunęłam się. W głowie miałam chaos. To co powiedział, zrobił.... NIE !
-Damon nie...-szepnelam. Zmienilam się w wilka i ucieklam. Niedaleko domu spotkałam nową wilkolaczyce. Maggi.
-Oprowdzisz mnie ?- spytała.
-Jasne. Chodź.
Najpierw pokazalam jej Dom Atramentowej Nocy. Na naszym pietrze spotkaliśmy Taylora.
-Część. Nowa ?- spytał. Pokazalam mu kły.
-Tak. Maggi- warknelam-To Taylor. Król idiotów. Uważaj na niego... I na Damon, wampira. Podrywa każdą dziewczynę która mu się naiwnie-wytlumaczylam jej.
-Teraz nasze ulubione miejsce.
-Czyli ?
-Las-odparlam.
(Maggi ? Nie wiem co pisać)

Od Arrow'a c.d Caroline


Szczerze powiem to spodziewałem się innego zachowania po Caroline. Nie domyśliłbym się, że topi swoje smutki w szklance whisky. Ale cieszę się. Cieszę się tym, że nie przejęła się tym bardzo. Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować.
-Witaj Arrow- odezwała się miły głosem Elena.
-Cześć- spojrzałem na nią, po czym mój wzrok powędrował na Caroline.- Możemy pogadać?- spytałem.
-Przecież rozmawialiśmy- powiedziała z uśmiechem.-Chcesz coś zmienić w swojej decyzji? Nie wydaje mi się.
Właściwie to nie wiedziałem co powiedzieć. Jak zacząć i zakończyć.
Pokrótce w końcu dotarłem do Caroline i poszła za mną do mojego pokoju.
-Więc o czym chcesz ze mną pogadać?- spytała ponownie siadając na moim łóżku.
Zagryzłem wargę zbierając chwilę myśli.
-Chciałem cię przeprosić... Nie powinienem tego mówić w taki sposób- przyznałem.- Nadal jesteś dla mnie ważna. Chcę abyś o tym wiedziała. Lecz nasze różnice nie pozwalają nam na to by być razem- nie wiedziałem, czy ona mnie rozumie, ponieważ była odurzona trunkiem. Zdjąłem z szyi łańcuszek i zapiąłem go Caroline. Zawieszony na nim czarny wisiorek kształtem przypominał grot strzały, tyle, że był nieco mniejszy od oryginału i na końcu był zaokrąglony. Z tyłu wisiorka był niewielki, wygrawerowany napis: OLIVER.- Kocham cię Caroline...- ciągnąłem.- Kocham cię, ale ty kochaj kogoś innego...- pocałowałem Caroline w czoło, a niewielka łza spłynęła mi po policzku. Chwilę po tym zabrałem łuk i strzały, po czym wyszedłem oknem.

czwartek, 9 maja 2013

Od Caroline c.d Arrow'a

Szłam lasem. Nagle zobaczyłam Arrow'a. Podeszłam do niego
-Cześć! - Przywitałam się z nim
-Cześć...Caroline? Musimy pogadać...- Był smutny. Po tonie głosu zrozumiałam o co chodzi. Cały mój dobry humor gdzieś uciekł.
-Chcesz ze mną zerwać? - Zapytałam obojętnie choć wszystko się wyrywało u mnie na zewnątrz. Smutek został spotęgowany przez moje wampirze serce.
-Caroline, to nie tak! - Bronił się
-Zrozumiem wszystko - Mój głos był bezbarwny
-Chodzi o to że ja jestem Łowcą. Instynkt każe mi cię zabić a ja tego nie chcę

*Po długiej rozmowie z Arrow'em (zerwali) Caroline wróciła do domu*

Gdy weszłam do domu, od razu padłam na łóżko i się rozpłakałam. Po godzinie do pokoju wszedł Damon
-Caroline...Co się stało?
-Bo ciebie to obchodzi - Warkłam. Usiadł koło mnie na łóżku i podał mi swoją szklankę. Po zapachu od razu poznałam co to jest. Whisky - Skoro chcesz wiedzieć to Arrow mnie rzucił - Wzięłam szklankę i się napiłam. Oddałam mu ją - Dlaczego mnie jeszcze słuchasz?
-Jesteśmy bratnimi duszami. Obaj porzuceni przez ludzi, których kochamy. Nieodwzajemniona miłość jest do chrzanu. Gadam, jakbym był narajany…
-To nie tak że mnie nie kocha. To przez instynkt...
-Wypij i nie gadaj - Znów mi podał szklankę. Przewróciłam oczami i wypiłam całość

*Rano*
Wstałam rano, umyłam się i ubrałam. ''Dziś szkoła'' pomyślałam. Zarzuciłam torbę na ramię i poszłam w stronę miasta. Po chwili dotarłam na miejsce. Pierwsza lekcja to była historia. Był nowy nauczyciel
-Witajcie, dzieci - Przywitał się. Sprawdził listę obecności - No dobrze. Teraz powiedzcie mi... Pod koniec wojny w Mistic Falls rozegrała się ważna bitwa. Ile pochłonęła ofiar? Panno Bennett? - Zapytał się pewnej szatynki.
-Aaa...Dużo. Nie wiem. Na pewno sporo
-Ładna ale głupia. Pannie Lockwood? Zechce pan zburzyć stereotyp bezmózgiego sportsmena?
-Mnie tam nie przeszkadza - Uśmiechnął się Tylor
-Panie Salvatore? Oświecisz nas?  - Zapytał nauczyciel, Stefana
-320 żołnierzy + miejscowi cywile
-Zgadza się. Tylko że w wojnie nie zginęli cywile
-27. Żołnierze konfederaccy podpalili kościół, przeświadczeni że był tam arsenał. Mylili się. To była rzeź.W archiwach miejskich można zapozna znać się z faktami, proszę pana

*Po szkole*
Wpadłam do domu dla ludzi i Łowców
-Eleno! Nie uwierzysz! - Krzykłam. Elena zeszła po schodach
-Co się stało?
-Wiesz jak Stefan pojechał nowemu nauczycielowi?!
-Powróciła stara Caroline. Wszędzie cie jest pełno
-Nie przesadzaj! - Zaśmiałam się.
-Masz dobry humor? Damon mówił że byłaś załamana.
-Wypiłam kilka kieliszków. Żałobę będę miała jak wytrzeźwieje
-Tak. Na pewno powróciła stara Caroline - Zaśmiała się. Usiadłam na kanapie
-Serio jestem pijana - Mrukłam. Nagle coś usłyszałam za sobą. Stał tam Arrow.
(Arrow?)

Od Arrow'a c.d Rebekah


-Ze mną i z Caroline będzie inaczej- upierałem się.
-Naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko takiego udajesz- zaśmiała się.- Oszukujesz sam siebie Arrow. I wiesz o tym dobrze chodź nie chcesz się przyznać do tego przed samym sobą.
-Umiem panować nad swoim instynktem- nadal zostawałem przy swoim.- I znam też swoje uczucia w stosunku do Caroline.
-Więc jednak na prawdę jesteś głupi...- zaśmiała się złowieszczo.- Nad instynktem nie da się od tak zapanować. Po drugie uważasz, że jesteś silny i odważny, lecz prawda jest taka, że jesteś słabym tchórzem.
-Moja cierpliwość się szybko kończy- warknąłem.
-Dobrze ci radzę łowco. Zerwij z nią teraz, bo niedługo zaboli ją bardziej niż teraz.
-Co masz namyśli?
-Jeżeli zerwiesz z nią teraz, to oboje szybko o tym zapomnicie. Natomiast jeśli tego nie zrobisz, to prędzej czy później przebijesz ją kołkiem lub jedną ze swoich strzał. Uwierz mi... ona nie poczuje bólu, bo od razu umrze. Natomiast ty będziesz musiał z tym żyć na zawsze- uśmiech z jej twarzy nie miał zamiaru zejść.
-Lubisz grać na nerwach prawda?- spytałem, lecz wampirzyca z uśmiechem na twarzy, zniknęła w gęstym lesie.
Nie wierzyłem jej... Chodź prawda jest taka, że to co mówiła miało sens. Na tę myśl poczułem silny ucisk w żołądku. Nie chciałem ranić Caroline, chodź wiedziałem, że i tak to zrobię w ten czy inny sposób. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułem się równocześnie zagubiony, opuszczony i samotny. Nie wiedziałem co robić, kogo się poradzić... Pierwszy raz w życiu zacząłem się bać...

<Masz jakiś pomysł?>

Od Rebekah c.d Arrow'a

Wyszłam z cienia
-Łowcy. Młodsi niż wampiry i wilkołaki. Macie w genach zabijanie nas. Wredni, bezduszni, zdradzieccy łowcy. Łowcy, łowców. 
-Kim jesteś? - Spytał się Arrow
-Musisz być od niedawna Łowcą, skoro mnie nie poznajesz. Jestem Rebekah, pierwsza wampirzyca - Spojrzałam na niego. Zacisnął ręce na łuku - Nie zabijesz mnie tym - Zaśmiałam się szyderczo
-Po co tu przyszłaś?
-Ponieważ - Podeszłam do niego - Nie chce żeby sojusz został zerwany, bo musiałabym cię zabić, a nie chcę mieć na sobie klątwy!
-Niby dlaczego miałby zostać zerwany?
-Mógłbyś zabić Caroline
-Nigdy bym jej nie zranił - Zdenerwował się. Za pleców wyjełam księgę którą on przyniósł do Nika i otworzyłam na zaznaczonej stronie
-Tu coś o Łowcach. ''Ich podświadomość przebija się na świat, póki chęć zabijania nie stanie się instynktem''. U ciebie to nie instynkt bo ja bym oberwała kołkiem, Nik by cię zabił, bo ty byś próbował go zabić, Katherine tak samo, Caroline by już nie żyła, Stefan tak samo. I co?
-Nik?
-Niklaus. No wiesz, Klaus
-O co ci w ogóle chodzi? Skąd wiesz tyle o Łowcach - Długo milczałam - Powiesz?
-Ponieważ zakochałam się kiedyś w Łowcy. Myślałam że on też. Kiedy spałam wbił we mnie i w moją rodzinę sztylety z białym dębem. Niklaus go zabił. Zrobił to przez ten pie****ny instynkt

(Arrow?)

Od Arrow'a


Udałem się poza tereny, które były zasiedlane przez mieszkańców Domu Atramentowej Nocy. Szedłem bez celu myśląc o wielu sprawach. Zastanawiałem się jak będzie wyglądała przyszłość. Ja- łowca, który od ponad pięciu lat zabija nadprzyrodzone stworzenia może się z nimi teraz przyjaźnić. Nigdy nie przestanę podziwiać Jeremy'ego, że przyszło mu to z taką łatwością, chociaż może mu też nie było z początku łatwo.
Postanowiłem, że nie będę się teraz tym zamartwiał. Zdjąłem łuk z ramienia, wyciągnąłem strzałę i zacząłem bez namysłu strzelać tu i ówdzie. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się Horus, zachowywał się w dziwny sposób, wiedziałem, że nie jestem tu sam.

<Tajemnicza osobo, odpiszesz?>

środa, 8 maja 2013

Od Maggie

Chodziłam po lesie jako wilczyca. Poznawałam tereny i podziwiałam widoki. Nagle zobaczyłam jakąś wilczycę. Od razu rozpoznałam, że to nie zwykły wilk tylko wilkołak.
- Cześć - przywitałam się zmieniając postać.
- Cześć - odparła i też zmieniła się w człowieka - Jesteś nowa ?
- Tak.
- Jak masz na imię ? Bo ja Bella - uśmiechnęła się.
- Maggie. Oprowadzisz mnie ?
( Bella ? )

Nowa wilkołaczyca!!! - Maggie


Jako wilk


Imię i Nazwisko- Maggie (Megi)
Wiek- 18 lat
Płeć- kobieta
Charakter- miła, zabawna, uczciwa, mądra, pomocna, sprytna, przebiegła, odważna, czasami nieufna, trochę romantyczna, nie potrafi być bezlitosna, ma miękkie serce
Hobby- jazda konna, pomaganie, bieganie, przygody
Motto- brak
Dodatkowe moce- jako wilk ma doskonałe zmysły łowieckie, umie wyczarować z powietrza każdą broń lecz nie zawsze jej się udaje
Rodzina- Opuściła ją kiedy dowiedziała się o swojej mocy.
Chłopak- szuka, bardzo by chciała mieć...
Żona- za młoda
Dzieci- brak
Historia- Urodziła się jako wilkołak i gdy tylko odkryła swoją moc rodzice ją porzucili. Przez długi czas wychowywała się sama. W ten sposób nauczyła się wielu rzeczy. Do DAN trafiła przypadkiem bo uciekając jako wilk przed watahą na której tereny przypadkiem weszłam. Gdy przekroczyłam teren domu wilki uciekły, a ja już tu zostałam.
Właściciel- Ryśa