czwartek, 18 kwietnia 2013
Od Arrow'a c.d Damona
Szliśmy w ciszy przez plątaninę korytarzy, w których panował półmrok. Kompletnie nie wiedziałem gdzie się znajdujemy, właściwie to szedłem na ślepo, tuż za Caroline i Jeremy'm.
-Co zrobić jak znajdziemy wampira?- zapytał Jeremy.- Zadajemy mu najpierw pytania czy od razu zabijamy?
-Jeden wampir może nas doprowadzić do reszty wampirów, więc nie rzucaj się od razu na niego- wyjaśniła Caroline.- Po za tym one są w różnym wieku. Jedne bardziej agresywne i zawzięte inne mniej- dodała.
-Myślisz, że tak daleko by się zapuszczały? Nie sądzisz, że już dawno jakiegoś byśmy napotkali?- tym razem to ja zadałem pytanie.
-Po tym jak straciły swojego lidera, czyli temu któremu wyrwałam serce nie wiedzą co robić. Pewnie skryły się gdzieś na końcu katakumb i zastanawiają się co robić dalej- powiedziała.- Ale zastanawia mnie jedno. Ten wampir mógł mieć dziesiątki swoich poddanych. A nie zyskał by więcej jak pięciu pierścieni- zastanawiała się.
-Przecież jeden wampir, nie podbił by świata z garścią poddanych, których spokojnie mogę wyliczyć na palcach jednej ręki- wtrącił się Jeremy.
-A może mu nie chodzi o władzę, lecz o coś innego- rzekłem.- Ale dlaczego miał by zabijać ofiarę i zostawiać jej zwłoki na widoku? Nawet ten dupek Damon zaciera po sobie wszelkie ślady.
-Myślisz, że to nie on zabił tamtą kobietę?- spytała mnie Caroline.
-Nie mam pojęcia- przyznałem- ale nie możemy wykluczyć takiej opcji.
Nagle wszyscy zamilkliśmy. Z przodu jak i z tyłu nas usłyszeliśmy kroki. Po chwili ujawnili się dwaj rośli mężczyźni, co jak się szybko okazało byli wampirami gdyż mieli wysunięte kły. Jeden z nich miał bliznę okalającą całą szyję i kark, tak jakby kiedyś zaciśnięto na nim gruby rzemień. Drugi, zaś nieco niższy krwiopijca miał taką samą bliznę, tylko że ta znajdowała się na jego lewym nadgarstku.
Przyparłem jedną ze strzał do łuku, wymierzyłem go w wampira, który stał bliżej mnie. Jednak według planu postanowiłem, że najpierw wyciągniemy z nich informacje. Caroline obnażyła kły i syknęła ze złości.
-No nie wierzę...-rzekł rozbawiony wampir z blizną na szyi.- wampirzyca i łowcy w zgodzie- uśmiech z jego twarzy nie miał zamiaru zejść.
Niższy wampir miną mnie i podszedł do swojego kompana i szepnął mu coś do ucha.
-Masz rację!- zakomunikował ten wyższy.- Ty jesteś tą wampirzycą, która zabiła naszego, dobrego znajomego- podszedł do Caroline i potarł dłonie.
-O co ci chodzi?!- warknęła Caroline w stronę wampira.
-Może pójdźmy na kompromis. Ty dasz nam swój pierścień- kontynuował wyższy wampir- a my zostawimy ciebie i twoich przyjaciół w spokoju, co ty na to?- jego szyderczy uśmiech zaczął grać mi na nerwach.
-Po moim trupie- Carolina rzuciła się na wampira.
Ja i Jeremy zaczęliśmy toczyć walkę z drugim krwiopijcą. Nie minęła chwila, a na ziemi pojawiła się kałuża czerwonej cieczy- krwi. Jedno było pewne... Ktoś musiał dziś zginąć.
W pewnym momencie, kontem oka zobaczyłem jak wampir przypiera całym swoim ciężarem Caroline do ziemi.
-Trzymaj go!- wrzasnąłem do Jeremy'ego, z którym razem trzymaliśmy naszego krwiopijcę.
Wyprostowałem się i wyciągnąłem dwie strzały. Oby dwie przyłożyłem do łuku. Po naciągnięciu z całej siły cięciwy wypuściłem je. Jedna z nich przebiła prawe płuco napastnika, zaś druga, tak jak się spodziewałam, trafiła prosto w jego serce. Zaraz po tym gdy wampir padł na ziemię usłyszałem trzy głośne strzały. Jeremy trzymał w ręku swój rewolwer. Na klatce piersiowej wampira widniały trzy głębokie rany.
W jednej chwili ja i Jeremy podciągnęliśmy rękawy, on kurtki, a ja szaty. Nasze tatuaże zaczęły się rozrastać.
<Jeremy, Caroline... Albo Damon lub Katherine, co dalej?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz