Wybierałem konia. Wiem że tutaj rzadko bywaliśmy więc końmi zajmował się ktoś inny. Wybrałem Atom'a, dalekiego potomka ukochanej klaczy mojej matki. Atom, tak samo jak ów klacz, nie dawał się nikomu ujeździć oprócz właścicielowi, w tym wypadku mnie. Najśmieszniejsze było że jako jedyny koń nie boi się mnie, drapieżnika. Wyprowadziłem go, a raczej sam wyszedł. Nie miał kantaru więc teraz prowadzenie go to kwestia zaufania.
-Jaki piękny ogier - Maggie spojrzała na niego.
-Radzę ci nie podchodzić. Kopie i gryzie - Ostrzegłem. Pogłaskałem ogiera - Ma na imię Atom i jest nadpobudliwy, więc trzeba go zmęczyć
-Ile ma?
-Trzy lata - Odpowiedziałem i przywiązałem go do koniowiązu. Poszedłem do siodlarni i wybrałem jego uzdę oraz siodło. Szybko go osiodłałem i wsiadłem.
( Maggie? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz