-Moi rodzice też nie żyją. Zginęli. Okazało się że ten klan jest moim rodzinnym klanem i tu zostałam. To jest możliwe - Wytłumaczyła Harley.
-Możemy szybciej iść? Nowy Orlean oraz ten las przypomina mi łańcuchy i kagańce
-Kagańce? - Spytała Bella nie mogąc powstrzymać śmiechu
-To miasto było pełne Łowców wampirów a biorąc pod uwagę że gdy tu przybyłem byłem zaledwie dwa tygodnie wampirem zostałem szybko złapany - Zastanowiłem się chwilę - Bella, będę nad rzeką przyjdź, bo musimy pogadać - Mruknąłem i już mnie tam nie było
~Nad rzeką~
Stałem nad rzeką. Już minęła godzina. Zbierał się we mnie gniew, nie dlatego że się tak wlecze.
-O co chodzi? - Spytała
-Bawisz się mną jak zabawką. Mówisz że nic do mnie nie czujesz a potem wykorzystujesz to że mi na tobie zależy. Byłem już tak raz oszukany. Jeśli myślisz że znowu się na to nabiore, Bello jesteś w błędzie - Zmierzyłem ją lodowatym wzrokiem - Druga Katherine się znalazła - Z złości kopnąłem kamienia który aż dziesięć razy odbił się od powierzchni.
( Bella?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz