Tylko zadrapanie ?! - przychnęłam oburzona zaskakując z konia. Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać co zrobić żeby Jeremi się nie wykrwawił na śmierć. Kontem oka zobaczyłam, że Jeremi pobladł. Wiedziałam, że niebawem umrze jeśli nie zdadziałam szybko. Zebrałam trochę krwawniku i babki lekarskiej wyciągnęłam rzemień który zawsze miałam przy sobie na wszelki wypadek. Obwiązałam mu ranę. Jeremi był cały spocony i drżał z zimna.
- To naprawdę nic takiego wracajmy do domu... - powiedział i uśmiechną się smutno. Zdjęłam sweter i zarzuciłam mu na ramiona. Wsiadliśmy na konia. Tym razem Jeremi siedział z przodu bo bałam się, że jak straci przytomność może się ześlizgnąć z grzbietu konia. Zaczęłam płakać do domu było jeszcze kawałek, a na drogę zaczęła skapywać już krem Jeremiego. W końcu dojechaliśmy do domu. Zeskoczyłam z konia i pomogłam już prawie nieprzytomnemu Jeremi'emu pójść do pokoju. (Jeremi ?) | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz